Po rozstaniu z Maciejem, Zuza miała duży problem, aby dojść do siebie. Chodzenie z byłym do klasy, zadawało jeszcze większy ból. Każde spojrzenie przypominało jej jak było kiedyś, jak dobrze było im razem. Jednak jak każdy zraniony człowiek doszła w końcu do siebie.
Za tydzień miało odbyć się wesele jej o cztery lata starszej siostry - Agnieszki. Dziewczynie coraz częściej śnił się jej ślub, jej wymarzony ślub. Stała w białej długiej sukni, w pięknym welonie, wymalowana i bajecznie uczesana. Jednak kiedy miała spojrzeć na swojego wybranka, budziła się. Tak było również tego poranka. Dziewczyna obudziła się. W jej pokoju gościły już cieplutkie płomienie słoneczne. Pospiesznie zerknęła na zegarek, była 9:37. Jako iż była sobota nie musiała jeszcze wstawać, ale była już wyspana więc czym prędzej zbiegła schodami do kuchni.:
-Cześć mamuś. - pocałunkiem w policzek powitała mamę. -Gdzie Aga?
-Hej Zuziu. Agnieszka z samego rana wybyła z domu, chyba wciąż przygotowania do ślubu.
- Aaa. Więc może ty wiesz co z moją sukienką? Wiesz jestem druhną i Agnieszka miała się tym zająć. - spytała kobietę.
-Nie o sukience nic mi nie wiadomo. Ale mam dla Ciebie dobrą wiadomość. - z uśmiechem powiedziała.
- Jaką mamo? No mów, bo mnie ciekawość zje tutaj za chwile!
- A więc..
No, no o co chodzi! -córka nie dając dojść do słowa matce dopytywała się.
- Córeczko dasz mi coś powiedzieć? A więc dzwoniła ciocia Monika i powiedziała, że jednak będą mogli przyjechać. To znaczy tylko ona, Lou i Fizzy. reszta niestety nie może w tym dniu przyjechać do Polski.
- Mamo! Żartujesz sobie? Przyjadą, naprawdę przyjadą?! O to świetnie, z Fizzy i Lou nie widziałam się z dobre dwa lata. A z ciocią? Nie pamiętam nawet. Aaaaaaaaa!
Dziewczyna przygotowała sobie płatki na śniadanie i nalała soku pomarańczowego do szklanki. Posiłek zniknął w mgnieniu oka. Poszła do swojego pokoju trochę się ogarnąć i ubrać. Postanowiła włożyć na siebie czarne rurki, granatową bluzkę, bandamkę na głowę i niebieskie conversy. Schodząc na dół krzyknęła, że wychodzi do Łucji i wróci około szesnastej.
Idąc tak przed siebie włożyła słuchawki do uszu, puściła I want One Direction. myślała o tym jakiego ma zdolnego kuzyna. Przez te dwa lata wszystko się zmieniło - stał się sławny. Nie mieli już tyle czasu co zawsze, aby się spotkać. Czasami wysyłali sobie sms-y, lecz poza tym nic. Szybko znalazła się pod drzwiami domu Łucji.. Zadzwoniła dzwonkiem i czekała, aż ktoś jej otworzy. W między czasie zdążyła wyciągnąć słuchawki z uszu. Drzwi otworzyły się. Zobaczyła uśmiechniętą twarz Luśki, która ręką pokazała, że może wejść. :
-Hej Łucja ! - szatynka z uśmiechem na twarzy rzuciła się na przyjaciółkę.
-Hej! A co dzisiaj tak się miło witasz? Stało się coś, bo ogólnie rankami nie jesteś taka radosna.
-A no stało się. Mama powiedziała mi dzisiaj, że Louis jednak przyjedzie na ślub i wesele.
Szatynka trochę się zaczerwieniła jednak w pośpiechu dodała:
- Yhym to świetnie, dawno się nie widzieliście.
- Łucja coś nie tak, bo zrobiłaś się czerwona jak pomidor?
- Nie nic po prostu gorąco tutaj. - pośpiesznie odpowiedziała przyjaciółce.
- Aha, dobra. powiedzmy, że Ci wierze. A tak w ogóle to co tam? Od wczoraj po szkole się nie widziałyśmy, więc mów.
- Wiesz nic takiego bardzo ciekawego się nie wydarzyło, no bo co się mogło wydarzyć jeżeli siedziałam całe popołudnie przed monitorem. - dodała rozpromieniona już dziewczyna.
- To co robimy?
- Może małe buszowanie po sklepach? Wiesz muszę sobie coś kupić na wesele, nie?
- Okej. To ruszamy?
____________________
I tak kończy się rozdział pierwszy. Na razie ciekawie nie jest, ale powoli zacznie się rozkręcać. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz