Mój twitter - @PatitaOfficial

Czytelnicy

wtorek, 31 stycznia 2012

Rozdział 10.

- Jest Weronika? - zapytał chłopak.
- Nie nie ma, ale co się stało? - dziewczyna wpatrywała się w stojącego, przed nią Filipa. Chłopak wyglądał ja zombie.
- Już nie wiem gdzie mam jej szukać. A co się stało? Stało się to, że jestem totalnym dupkiem i kretynem. - spoglądał na dziewczynę z bólem w oczach.
- Filip czemu tak mówisz, wejdź i opowiedz co się stało. - machnęła ręką w stronę pomieszczenia, zachęcając go do wejścia.
- Dobrze.... - powiedział. Weszli do środka, dziewczyna usiadła na kanapie, a chłopak w fotelu, naprzeciwko. Omijał jej twarz, nie mógł spojrzeć jej w oczy.
- No to co się stało? - zapytała Zuza, spoglądając na chłopaka.
- No bo ja....- zawahał się.- ..bo ja ją zdradziłem z Wiktorią.
- Przepraszam co zrobiłeś? - krzyczała, zrywając się z kanapy. - Zdradziłeś ją? I to z kim jak mogłeś?! - kontynuowała.
- Zuzka, ale to nie tak..- schował twarz w dłoniach.
- Co to nie tak?- zapytała zirytowana.
- No bo ona mnie upiła..byłem kompletnie schlany...- wyjaśniał chłopak, po jego twarzy spłynęły łzy. W jego oczach widać było bezsilność i ból.
- Jak to Cię upiła?
- No nie wiesz jak się upić? Jak kogoś upić? - zapytał ze zdziwioną miną.
- No niby wiem... Ale kiedy to było? Przecież Wiktoria jest w Niemczech.
- To było jeszcze przed jej wyjazdem, a dokładniej na jej imprezie pożegnalnej. Dziewczyny zmyły się wcześniej, ja już byłem trochę pijany, napiłem się jeszcze potem z Wiką, no i tak wyszło..
-A skąd wie o tym Wera?
- Właśnie o to chodzi, że nie wiem skąd. - spoglądał na nią zaczerwieniony.
- Hmmm..może od niej? To znaczy od Wii.
- Zadzwonisz do Wery? Naprawdę się o nią boję... - spojrzał na nią, z pytającą miną.
- Czeekaj, już dzwonię. - dziewczyna wykręciła numer przyjaciółki. Pierwszy sygnał - nic, drugi - nic, trzeci - nic, czwarty - nic, piąty - nic. Zuzanna nie wiedziała o co chodzi, Weronika zawsze miała przy sobie telefon.
- I jak?
- Nic, nie odbiera..- spojrzała na niego, z przerażeniem w oczach.
- Przecież ona zawsze odbiera, prawie nie rozstaje się z telefonem.
- Wiem o tym.. - mówiła gapiąc się w podłogę.
- Zadzwoń może do jej mamy? Może jest w domu.. . Dziewczyna wykręciła pospiesznie numer. Z rozmowy dowiedziała się, że przyjaciółki nie ma w domu.
- Cholera, nie ma jej tam! - krzyknęła.
- Szlak by to trafił..
  - Chodź idziemy jej szukać! - dziewczyna wykręciła numer do wszystkich przyjaciółek, niestety dziewczyny nie wiedziały co mogło stać się z Weroniką. Zadzwoniła jeszcze raz do mamy Weroniki, która poinformowała ją, że dziewczyna wróciła przed chwilą do domu. Zuza z Filipem szybko udali się w stronę domu dziewczyny, droga zajęła im trochę więcej niż pięć minut. Grzecznie chociaż pośpiesznie zapukali do drzwi, pani Bartkowiak wpuściła ich do środka. Wbiegli na piętro, skręcili w pierwsze drzwi na lewo, wyszli do środku, w pokoju nikogo nie było. Filip zauważył uchylone drzwi łazienki, wskazał je dziewczynie. Wiedziała o co chodzi udała się pośpiesznie do pomieszczenia. Widok który zastała był straszny, mianowicie Weronika w ubraniu leżała w wannie, obok było strasznie dużo krwi, która leciała z reki. Dziewczyna podcięła sobie żyły.
- Aaa ratunku, pomocy! - krzyknęła, kiedy doszło do niej co się stało. Do pomieszczenia od razu wbiegł nieświadomy jeszcze niczego Filip.
- O Boże... - powiedział po czym skrył twarz w dłoniach, zaczął płakać jak dziecko, zaczął wyrzucać sobie, że to wszystko to jego wina.
- Dzwoń na pogotowie! - krzyknęła do niego. Chłopak ogarnął się, wyciągnął telefon z kieszeni spodni i wykręcił dany numer. Wręcz wykrzyczał do słuchawki co się stało. Pogotowie przybyło na miejsce po 20 minutach, w tym czasie dziewczyną zajął się jej ojciec. Pogotowie wzięło ją do szpitala. Rodzice Werolajny, Zuzanna i Filip, pojechali od razu do szpitala. Kiedy znaleźli się w budynku, czekała na nich jeszcze jedna niespodzianka..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że taki krótki, ale pewna osoba chciała by był dziś więc jest.  I jak Wam się podoba? Czekam, na opinię. ;* Pozdrawiam, Patituu.;*

+ Nowych czytelników zachęcam do dodania się do obserwatorów. ;*

sobota, 28 stycznia 2012

Rozdział 9.

*W oczach Zuzy*
Tańczyłam z nowo poznanymi chłopakami, rozmawialiśmy jakbyśmy znali się od lat, a nie od trochę dalej niż godziny. Tańczyłam z przyjaciółką kiedy muzyka ucichła i oznajmiono, że czas na oczepiny. Zdecydowanie jedna z moich ulubionych części ślubu i wesela. Ochoczo zaciągnęłam Lusię do okręgu, wokół mojej siostry. Muzyka zaczęła cicho grać, a my  oraz inne panny podskakiwałyśmy w ruch wskazówek zegara. Prowadąca zaczęła odliczanie 3........, 2.........., 1..........,0! Bukiet kwiatów uniósł się w powietrze po czym w naszej perspektywie opadał powoli, w końcu trafił w ręce... Łucji.
- Zbierać już na prezent? - podchodząc do niej, zapytałam ze śmiechem.
- Hahhaah! Bardzo śmieszne. - odparła przewracając oczami. - Chociaż..- widząc moją zmieszaną minę dziewczyna zaczęła się śmiać.
Zakończyłyśmy rozmowę, ponieważ teraz czas na chłopaków. Znowu usłyszałyśmy muzykę, kolejne odliczanie 3..., 2...., 1....,0! Krawat w powietrzu, po chwili w rękach..Louisa. Stałyśmy już wszystkie razem mianowicie ja, Łucyjka, Julia, Wera i Olivia. Po chwili doszli do nas chłopacy.
- No to parą już jesteście, a teraz mam przygotować się do waszego ślubu? - zapytałam w żarcie.
- Chwileczkę jaką parą, hmmm? - z zaskoczeniem w glosie, powiedział Liam.
- A to wy jeszcze nic nie wiecie?  Łucja i Lou są parą od dzisiaj to znaczy teraz to już od wczoraj. - po monologu wyszczerzyłam zęby.
- A to tak się informuje przyjaciół..nie ładnie, Louis, nie ładnie. Nie spodziewał bym się tego po Tobie..- kierując słowa w stronę mojego kuzyna wypowiadał kolejne słowa Zayn.

Zabawa po woli się kończyła, dziewczyny wypiły jeszcze trochę alkoholu, ja nie, ponieważ w tych sprawach jestem abstynentem. Kiedy wszystko się skończyło. Poszłam do mojego pokoju, następnie kierunek łazienka. Wykąpałam się, przebrałam w koszulkę i krótkie spodenki, po czym położyłam się na łóżko. Rozmyślałam jeszcze chwilę, po czym zmorzył mnie sen.



-Louis możesz się przesunąć?
-Ałć leżysz na mojej ręce.
- Nie rozpychaj się tak!
Obudziły mnie głosy chłopaków zza ściany, walnęłam ręką w ścianę i krzyknęłam, że mają się zamknąć, bo chcę jeszcze spać. Głosy po chwili ucichły, widać kto tu rządzi. Spojrzałam na ekran telefonu - 2 dwie nowe wiadomości. Pierwsza:
Łucja : Heej. Zdycham, obiecuję, że nigdy więcej procentów. Proszę pilnuj mnie, abym wytrwała. ;*
Zuza: Eloszka. I dobrze Ci tak, nie trzeba było pić. ;* Spoko, spróbuję Cię dopilnować, ale wiesz, że to nie będzie łatwe, co nie? ;** A no i dzisiaj spacer więc się ogarnij mała! :>>
Łucja: Tsssa, wiem. Spróbuję, się do Ciebie przywlec. ;D Paa.;*
Zuza: Spróbuj, spróbuuj! Bajju.;*
Rozmyślając, o wczorajszym dniu i nocy, przypomniało mi się, że dostałam jeszcze jedną wiadomość. Spojrzałam na ekranik - jedna nowa wiadomość od Wiktoria. Hmm..czego ona może chcieć?!
 Wiktoria: Heeej Suzi. ;* W poniedziałek wyprowadzam się do Niemiec i organizuję dzisiaj imprezę, mam nadzieję, że wpadniesz. U mnie o 19;00. Do zoba.;*
Zuza: Wyjeżdżasz z kraju?! Spoko, będę. ;* Do zoba. :>
Wiktoria: Tak, niestety muszę wyjechać. :<  Szkoda, no ale cóż ja tego nie wymyśliłam. I cieszę się, że będziesz.;*
Nie wierzę! Wiktoria się wyprowadza, chyba los się nade mną zlitował. W  końcu ta złośliwa wiedźma, się stąd zabiera! Chociaż swoją drogą ciekawe co jest grane..



 * Droga do domu Wiktori.*
- Łusiaa, a Ty wiesz coś więcej, o tym wyjeździe Wiki, do Niemiec? - spojrzałam na nią.
- No właśnie też nic nie wiem. Może dziewczyny coś wiedzą...
- To dziwne. Ona zaprosiła mnie, a przecież niby jesteśmy w takim jakby konflikcie. Coś musi się za tym kryć. - patrzyłam w twarz dziewczyny z podejrzliwą miną. W mojej głowie kłębiły się myśli. Myślałam nad zachowaniem blondynki, nad tym co się może zdarzyć, jednak nic sensownego  nie przychodziło mi na myśl.
- Zuzka patrz! - krzyknęła do mnie Łucja, jakbym stała pięć metrów dalej. - Maciej i Wiktoria, stoją i mizdrzą się. - kontynuowała.
- No to wiem, już wszystko. Nie chcę na to patrzeć i słuchać ich złośliwych komentarzy w moją stronę. Wracam do domu. - mówiłam do przyjaciółki.
- Okej, ja zostanę i wszystkiego się dowiem, dobra?
- Właśnie chciałam Cię o to prosić! - uśmiechnęłam się. - Pa.
- Pa misiek. - odpowiedziała posyłając mi buziaka.



* Tydzień później*
Nadal cieszę się z wyjazdu Wiktorii do Niemiec. Ubóstwiam tego człowieczka, który zatrudnił rodziców dziewczyny do pracy w Hamburgu. To dzięki niemu nie muszę już oglądać twarzy dziewczyny i nie muszę  słuchać jej docinek w moim kierunku. Nagle do mojego pokoju wparowali chłopcy.
- Zuuuuuza! Mamy wspaniałą wiadomość! - krzyczał Lou.
- No to gadać mi tutaj szybko! - odparłam z ciekawością.
- Ty i dziewczyny jedziecie z nami do Londynu, już za tydzień, cieszysz się nie!? - mówił chłopak na jednym wdechu.
- Co? Jak  to? Dziewczyny też? Aaaa! - radość przepełniała mnie od środka. Jadę znowu do Londynu i to razem z dziewczynami.
 - Tak dziewczyny też! - krzyknął jeszcze raz chłopak.
- Tak bardzo się cieszę. W końcu zobaczę znowu mój  ukochany Londyn. Dziękuję Tobię, dziękuję Wam, jesteście najlepsi! - po tych słowach przytuliłam wszystkich po kolei.

Pogadaliśmy jeszcze o wszystkim i o niczym. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jest kolejny rozdział, nie jest, aż tak bardzo długi jak miał być, no ale cóż. Może następnym razem. ;* Wygląd został już zmieniony,  a kolejne zmiany już niedługo.
Poznaliśmy dzisiaj Olivię. Napiszę o niej kilka słów.
Olivia -  szesnastoletnia przyjaciółka Zuzy, Łucji, Julii oraz Weroniki, znają się od piaskownicy. Kiedy dziewczyna miała 11 lat wyjechała razem z rodzicami do Chicago gdzie mieszka jej ciocia. Teraz wraca do rodzinnego miasta.
Zdjęcie Olivii możecie zobaczyć w zakładce " Główni bohaterowie."
 To tyle, pa.;*

środa, 25 stycznia 2012

Rozdział 8.

W oczach Łucji.
- Łucja, Łucja gdzie wyście się podziewali? Ślub zaczyna się za piętnaście minut, dalej biegiem do kościoła! - krzyczała do nas Zuza, kiedy schodziliśmy z piętra.
- A tak w ogóle to co wy tak długo robiliście? - kontynuował loczek. Razem z Lou spojrzeliśmy na siebie i równocześnie rzuciliśmy w jego stronę nic.
- Daaalej, bo jak spóźnię się przez Was na ślub mojej siostry, to..
- Dobra już nie kończ, przecież idziemy. - przerwałam jej w pół słowa i wyszczerzyłam zęby.
Pod kościół dotarliśmy w niecałe dziesięć minut, więc nie wiem po co był ten pośpiech. Chociaż rozumiem Suzi, nie chciała bym spóźnić się na ślub siostry, oczywiście gdybym ją miała. Mnie natura obdarzyła tylko starszym bratem. No ale przynajmniej coś.
- Łucyjka, a Tobie co tak wesoło? - zapytał Louis. Zapewne w trakcie rozmyśleń zaczęłam się uśmiechać, zresztą jak zwykle.
- Uśmiechnąć się już nie można? - odpowiedziałam mu z przekąsem.
- Można.. . -odpowiedzieli chórem.
Kiedy weszliśmy do środka Lou poszedł do Agnieszki, ponieważ był jej świadkiem, a my usiedliśmy na wyznaczonych dla nas miejscach. Przez jakiś czas słychać było jeszcze szepty zgromadzonych w kościele gości, jednak w końcu zapanowała cisza. Wszyscy skierowali swoje oczy ku wejściu. Para młoda wchodziła już do kościoła, a za nią szli świadkowie. Większość oczu skierowała się na Agę, reszta na jej partnera. Moje oczy skierowały się na zupełnie kogoś innego, mianowicie na Louisa. W tym garniturze wyglądał tak pięknie, jak bóg grecki. Zresztą on we wszystkim wyglądał cudownie. Ten chłopak dziwnie na mnie działał, za każdym razem kiedy na niego spojrzałam miękły mi kolana i odpływałam do innego świata. Nagle poczułam, że jakaś nieznana siła z innego świata, ciągnie mnie w dół.
- Łucja, siadamy! - mówiła przez zęby do mnie Suzi. Hym..to chyba nie była jakaś nieznana siła tylko moja przyjaciółka.
- Co? Aha tak już siadam. - zaczerwieniłam się troszkę, przecież Zuzool jeszcze nie wiedział, że jestem z jej kuzynem. A swoją drogą jestem bardzo ciekawa jak by zareagowała. Chym..niedługo się dowiem, może nawet dzisiaj.
Kiedy msza się skończyła, pojechaliśmy do restauracji o nazwie "Słoneczna". Nazwa zgadzała się z dzisiejszym dniem, który również był słoneczny. Podeszłam do Agnieszki i jej od jakiś 20 minut męża - Jakuba.  Obok nich stał również obiekt moich westchnień. Kiedy skończyłam składać życzenia, chłopak uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam to moim słynnym "bananem". Zaczęło się to przydzielanie miejsc, zamieszanie. Nie lubiłam tego, za dużo chaosu jak dla mnie. Jeszcze skończyło się na tym iż siedzę obok Louisa. Nie umiałam udawać, ukrywać przed przyjaciółkami tego iż jestem z kuzynem Suzi.
- Ej dziewczyny mogę Was prosić? - rzuciłam w ich stronę. - Ty Lou też choć. - powiedziałam odwracając się na pięcie.
- Okej. - odrzekł w moją stronę. Zdawało mi się, że wie co chcę powiedzieć, dziewczyną.
-Okej, a o co chodzi? - łapiąc mnie za rękę spytała Julia.
- Za chwilę się dowiesz, trochę mniej ciekawości. - uśmiechnęłam się w stronę Julci.
- Poprosiłam Was tutaj, aby Wam coś powiedzieć. - zaczęłam, z małą chrypką w głosie. Szarpnęłam chłopaka za marynarkę.- Otóż ja z Louisem jesteśmy parą. - skończyłam z nieśmiałym uśmieszkiem.
- O łał! Od kiedy, jak to się stało? No mów, to znaczy mówcie. - chórem dziewczyny zaczęły zasypywać nas pytaniami.
- Woooolniej! To tak od dzisiaj, klucz w drzwiach się złamał i tak jakoś wyszło..
- Jaki klucz! Chyba nie w  moim pokoju? Łuuuucja! - krzyczała Zuza.
- No sorki, ale w Twoim pokoju, raczej w drzwiach się złamał..
- Spoko, spoko tak tylko chciałam Twoją minę zobaczyć. - śmiejąc się mówiła przyjaciółka.
*W oczach Zuzy.*

Zabawa wciąż trwała było już dobrze po dwudziestej drugiej. Kiedy wyszłam z Łucją, Lou i Hazzą do ogrodu, usłyszeliśmy jakieś głosy.
- Oooo impreza i to bez nas!
- No nie wierzę, nie zaproszono nas. - usłyszałam głos chyba innego z nieznajomych.
Kiedy jacyś chłopacy weszli na teren oświetlony, nasi towarzysze zaczęli się głośno śmiać. Nie wiedziałyśmy z Luśką, o co chdzi, co chwilę wymieniałyśmy ze sobą spojrzenia. W końcu zapytałam.
- Ej kuzyn, wy ich znacie?
- No oczywiście, że znamy to nasi kumple z zespołu od prawej : Liam, Niall i Zayn.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To tak na blogu niedługo pojawią się pewne zmiany. Mianowicie rozdziały będą o wiele dłuższe, przynajmniej się postaram, aby takie były. Kolorystyka także ulegnie zmianie. Będzie dużo, dużo więcej zwrotów akcji. I jeszcze coś o czym Wam nie napiszę - wchodźcie codziennie to zobaczycie. W najbliższych dniach, możecie się spodziewać wszystkiego. Jedno jest pewne - blog nadal będzie prowadzony przeze mnie. - Patituu. ;*

piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział 7.

 Już za 4 godziny miał odbyć się ślub. Ta cała rodzinna sielanka, witanie wszystkich, znowu wszyscy będą mi mówić jak to urosłam, jak się zmieniłam.  Wypytywanie typu: masz chłopaka, jak się uczysz, a w której klasie to Ty już jesteś? Okej rozumiem wszystko, ale odpowiadanie na te wszystkie pytania, około setce osób, tylko z naszej strony jest męczące. Jestem ciekawa czy ja kiedy będę starsza, też będę tak wypytywać wszystkich o wszystko.
- Zauzkaa....powiesz coś wreszcie? - mówił Louis wchodząc do pokoju, wpatrując się we mnie tymi zielonymi oczami. Niestety wtedy były przygnębione.
- Ale co ja mam powiedzieć? Mówiłam już, że jest wszystko z nim okej, po prostu miał gorszy dzień. - z uśmiechem odpowiedziałam, posyłając buziaka.
- Ale mówisz prawdę? - nadal wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
- Nie wiesz, mówię na fałsz. Oczywiście, że Ci mówię prawdę, bo po co niby miałabym Cię oszukiwać słońce? A teraz przepraszam, ale muszę Cię wyprosić, bo wiesz te całe przygotowania do ślubu i tak daleej. - wypchnęłam go za próg, po czym zakluczyłam drzwi.
   Hymmm..sukienka i buty w szafie, kuferek stoi na biurku, kosmetyki w łazience. Chyba jest wszystko czego potrzebuje.
- Zuuuuza! Zuuuuuza otwieraj to okno! - usłyszałam czyiś głos i pukanie w okno. W pośpiechu udałam się w kierunku okna, a za szybą ujrzałam jakiś lokowatego chłopaka, który siedział na moim drzewie.
- W czym mogę pomóc? - otwierając okno zapytałam chłopaka ze zdziwieniem w oczach jak i na twarzy.
- Hej. Jestem Harry, dzwoniłaś do mnie. Chyba na dobre drzewo wszedłem? - mówił z promiennym uśmiechem.
- Achh..to Ty? To zapraszam, powinieneś zmieścić się w oknie. Hhahaa! - kiedy nowo poznany chłopak wchodził przez okno, nie mogłam opanować śmiechu, wyglądał tak jakoś jak ja jeszcze niedawno, kiedy to wracałam potajemnie z imprezy u Filipa - chłopaka Wery. Po chwili dostałam Sms-a.
Łucja : Heeej słońce! O której mam być u Ciebie? Bo dziewczyny idą oddzielnie. ;*
Zuza : Heej michuu! ;** Wbijaj tak po piętnastej okej? ;>
Łucja : Okejos, będę tak piętnaście po. ;* To do zobaczenia! ;]
Zuza: Tak, tak do zobaa Luśka! ;*
- Yeaaach! Zmieściłem się! - wykrzyczał Harry.
- Aha, świetnie a możesz tak nie krzyczeć bo Lou jest za ścianą?
-No spoko, spróbuję być ciszej, ale nic nie obiecuję.
- Ja idę do łazienki ubrać się i umalować, itd. A ty nigdzie nie wychodź! - posłałam mu uśmiech.
Po godzinie i trzydziestu minutach wyszłam gotowa z łazienki, to znaczy prawie gotowa, zostało jeszcze założyć biżuterię i koniec. Harry siedział na łóżku ubrany już w garnitur. Był wyraźnie znudzony, siedzeniem samemu przez ponad godzinę.
- To ja już jestem gotowa, a Ty? - spojrzałam na niego.
- Ja już jestem gotowy od jakiś 80 minut! - patrzył już z uśmiechem.
- Poczekaj tutaj chwilę! Okej?
Wyszłam z pokoju i pobiegłam do Louisa, który też był już gotowy na uroczystość. Wzięłam go za rękę i zaciągnęłam do pokoju.
- Ej, no ale Zuza, co Ty ode mnie zn...Harry!
- No witaj przyjacielu! - mówił z trudnością, ponieważ mój kuzynek tak go ściskał.
- Okej chodźcie już na dół, bo chyba Luśka przyszła! - zarządziłam.
- Heeeeej miśkuuuuuuu! - krzyczałam w kierunku przyjaciółki.- To tak Harry- Łucja, Łucja- Harry - mówiłam wskazując na nich.
- Zuza, ja pójdę poprawić makijaż, okej? - powiedziała mi na stronie.
- Spoczko kochanie. - przesłałam jej buziaka.
- Zuuza zostawiłem u Ciebie telefon idę po niego i zadzwonię jeszcze do Fizzy okej?
- To my tutaj będziemy, jakby coś. - oznajmiłam kuzynowi.
* W oczach Louisa*
Wchodząc do pokoju, zamknąłem drzwi na klucz, nie chciałem, żeby ktoś przeszkodził mi w rozmowie z siostrą. Kiedy już miałem wdusić zieloną słuchawkę, z łazienki w pokoju Zuzy wyszła Łucja. Wyglądała pięknie turkusowa sukienka z koronką, która pięknie podkreślała jej kształty. Łucja nic nie mówiąc skierowała się ku drzwią, przekręciła kluczem i trzask!
- Kuuurde! Cholerny klucz! - krzyknęła odwracając się do mnie. - Złamałam go!
- Ale uspokój się! - mówiłem. - Lusi muszę Ci coś powiedzieć.
Masa scenariuszy przepływała przez moją głowę, ale musiałem, musiałem w końcu to powiedzieć. Spojrzałem jej w oczy i:
- Łucja, bo ja..bo ja Cię kocham. zakochałem się w Tobie już podczas twojego pobytu w Londynie. Ale nie umiałem Ci tego powiedzieć...
Nie mówiła nic mijały kolejne sekundy, a ja nadal nie usłyszałem żadnego dźwięku z jej ust.
- Łucja..jesteś tam? - spojrzałem błagalnym wzrokiem na dziewczynę.
- Ja Ciebie też kocham, duszę to w sobie od tamtego wyjazdu. - po tych słowach złożyła pocałunek na moich ustach. Czułem się jak  w niebie. W końcu moje sny się spełniły.

____________________
No i jest kolejny. Kurczę ile to ja się głowiłam nad tym rozdziałem. Ale nawet mi się podoba. ;* Pa, trzymajcie się i miłego weekendu wam życzę! ;*

niedziela, 15 stycznia 2012

Rozdział 6.

W oczach Zuzy.
Myśli krążyły, w mojej głowie. Nie mogłam się opanować, nie mogłam ogarnąć swojej złości. Nie rozumiałam co miała na myśli Wiktoria wypowiadając słowa ,, ..charakteru to przyznaj nikt Ci go nie zazdrości..", przecież zawsze starałam się być dla wszystkich miła. Postanowiłam pójść do parku, usiąść na mojej ulubionej ławce i tam pomyśleć już na spokojnie. Mijały sekundy, minuty, a ja nadal nie mogłam doprowadzić się do normalnego stanu. Po jakimś czasie dostałam Sms-a.
Łucja : Zuza! Co się stało? Gdzie Ty byłaś, gdzie Ty jesteś? Odezwij się, prooszę. ;*
Zuza : Nie wiesz co się stało? Jestem na mojej ławce w parku, przyjdź jeśli chcesz...
Łucja : Okej zaraz będę. Nie ruszaj się stamtąd pod żadnym pozorem!
Zuza : Czekam.
Jak to? To ona jeszcze o niczym nie wie? Myślałam, że cała szkoła już o tym huczy.  Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Łusi.
- Zuuza! Co jest? Dlaczego Cię nie było, na ostatniej lekcji? - wykrzykiwała dziewczyna w moim kierunku.
- Opanuj się! Wika Cie nic nie mówiła?
- Ale co mi miała powiedzieć? A tak w ogóle to co ona ma z tym wspólnego.? - spytała z pytającą miną.
- No właśnie ma dużo z tym wspólnego. To wszystko przez nią, a może, to moja wina...
- No mów, że w końcu dziewczyno! - pospieszała mnie.
- No to tak : Wiktoria podeszła do mnie i obwieściła mi, że są parą z Maciejem. Ja życzyłam im szczęścia, a ona że na pewno się przyda. Potem jeszcze mi nawrzucała mi jak to się ubieram i jaki mam okropny charakter. - wyjaśniałam dziewczynie ze smutkiem w oczach.
- Ahaa? Że ty niby masz okropny charakter? Człowieku jesteś najmilszą dziewczyną jaką w swoim życiu poznałam.
- Zawsze staram się być dla wszystkich miła, ale skończyło się! Ta dziewczyna na to nie zasługuje! Przegięła i tym razem na poważnie. Odechce jej się obrażać Zuzy Lewandowskiej! - mówiłam z błyskiem w oku.
- Kurcze, a zawsze wydawała się być taka miła, teraz wiemy jaka jest na prawdę.
- Wbijamy do mnie? - zapytałam już z uśmiechem.
- Bardzo chętnie. - przyjaciółka odwzajemniła uśmiech.
Kierując się w stronę mojego domu rozmawiałyśmy, wciąż o zachowaniu Wiki, o tym czy Julia w końcu się przekona jaka jest W. i co chcemy zrobić z tą całą sprawą. Po kilku minutach drogi, byłyśmy już u mnie. Poszłam do kuchni zrobić kakao dla mnie i dla dziewczyny. Wchodząc na górę minęłam się z Louisem, który tylko bąknął, że gdzieś wychodzi.
 Rozmawiałyśmy z Luśką już dobre cztery godziny, a tematy nadal się nie kończyły. Postanowiłyśmy ignorować dalsze zachowania Wiktorii i najlepiej w ogóle usunąć ją z naszego grona przyjaciół, znajomych.
* Cztery dni później *
Obudziły mnie odgłosy dochodzące z dołu. Spojrzałam na zegarek 10 : 39. Po chwili zorientowałam się, że jest piątek. Już chciałam zerwać się na równe nogi i ruszyć jeszcze na te trzy godziny do szkoły, jednak zorientowałam się, że to dzisiaj jest już ślub mojej siostry. Poszłam wziąć prysznic do łazienki, umalować się, następnie poszłam coś na siebie nałożyć i zeszłam do rodziny.
- Hej! - kolejno witałam się z członkami rodziny. - A gdzie Lou? - zapytałam z pytającym wyrazem twarzy.
- Od wczorajszego wieczora, siedzi u siebie w pokoju i nie wychodzi. - dostałam odpowiedz. Szybko pobiegłam na górę zapytać co się stało.
- Louis, Louis otwieraj! - waląc ręką w drzwi krzyczałam. - No Lou!
W końcu drzwi otworzyły się, weszłam do pokoju rozglądając się. Kuzyn siedział na łóżku z przykrym wyrazem twarzy.
- Co się stało? - pospiesznie powiedziałam.
- No o to chodzi, że nie wiem co jest. Coś z Harrym. Chłopaki od wczoraj do mnie dzwonią, czy wiem co z nim. A kiedy z nim rozmawiam mówi że wszystko jest okej.
-Harry?
- No ten z zespołu, nie znasz go. Jeszcze się nie widzieliście.
- Daj, telefon! Mówi po Polsku?
- Tak mówi, męczyłem go Polskim, ale co Ty chcesz zrobić? - przeszywał mnie pytającym wzrokiem.
- Chce się czegoś dowiedzieć. - odpowiedziałam mu z błyskiem w oku.
- Trzymaj telefon i pamiętaj ufam Ci!
- Spoko, spoko. - odpowiadając, wybrałam numer i zaczęłam rozmowę z nieznajomym.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Macie kolejny rozdział. Podoba się?

wtorek, 10 stycznia 2012

Rozdział 5.

W oczach Zuzy.
Leżałam w ogrodzie, lecz nie w takim zwykłym ogrodzie. Wokół mnie rosły róże o różnych barwach między innymi: czerwone, pomarańczowe, żółte, różowe. Kwiaty których nigdy w życiu nie widziałam, chociaż na tym świecie jestem już szesnaście lat. Moje ciało ogrzewały promienie słoneczne, na niebie nie widać było żadnej chmurki... . W ręce trzymałam szklankę z ulubionym sokiem pomarańczowym.
- Zuza..i jak się czujesz? - nagle dobiegł mnie czyiś głos.
- Eeee..słucham?
- Chyba Cię obudziłem, przepraszam. - chłopak patrzył na mnie z roszczulonym wyrazem twarzy.
- Obudziłem? Cholera..no oczywiście to był za piękny obraz, nie mógł być rzeczywistością..
- Ej o czym Ty mówisz? A tak w ogóle to jak się czujesz? Zasnęłaś i przyniosłem Cię tutaj.
Nagle mnie oświeciło. Przypomniała mi się ta niemiła scena z moim byłym. Płacz, pocieszanie i wspomnienia które powróciły wraz z jego przybyciem. Nie czułam już nic do niego, wyleczyłam się, lecz to nie wymazało wspomnień. Te wszystkie dobre jak i złe chwile, wszystkie pocałunki, wszystkie wieczorne spacery, wielogodzinne rozmowy. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Lou.
- Suzi, halo jesteś tam ?
- Tak jestem i czuję się już lepiej. Aaa i którą mamy godzinę? Gdzie są dziewczyny? Agnieszka już wróciła? - zasypałam kuzyna setką pytań.
- To dobrze, że już lepiej się czujesz. Godzinę mamy 20: 13. Dziewczyny poszły jakieś 5 godzin temu do swoich domów. A Agnieszka już wróciła i jest u siebie. - chłopak mówił jakby był wyuczony tego na pamięć. A dodatkowo obdarował mnie jednym z tych swoich uśmieszków. Ja zerwałam się i poszłam w stronę pokoju Agi. Zapukałam do drzwi a kiedy usłyszałam słowo proszę, weszłam do pomieszczenia.
- Hej siostrzyczko. - powitałam dziewczynę, buziakiem w policzek. - Masz już tą sukienkę dla mnie?
- Część siorka. - posłała mi uśmiech. - Tak mam tą sukienkę. - mówiąc to podeszła do szafy i wyciągnęła sukienkę. - Proszę oto ona mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Szybo wyciągnęłam ją z pudełka w którą była zapakowana. A swoją drogą pudełko było bardzo ładne.
- O ja do ciebie...ale cudowna! Aaa dziękuję Aguś! Zawsze wiedziałam że masz gust! - rzuciłam się na nią.
- Ahaaa tak dobrze, ale..możesz mnie już puścić? A teraz przymierzaj ją!
Pośpieszni założyłam sukienkę i zaprezentowałam się Aguśce.
- Dziewczyno! Ślicznie Ci jest w niej! Ciemny niebieski na prawdę Ci pasuje. - z jej ust jak zawsze usłyszałam stos komplementów.
Byłam już zmęczona dzisiejszym dniem, poszłam się wykąpać i położyłam się spać. Jak zwykle wieczorami zebrało mi się na rozmyślenia. Jutro znowu do szkoły i znowu siedzenie w jednym pomieszczeniu z tym człowiekiem. Jedno słowo wypowiedziane z jego ust do mnie o uczuciach którymi mnie darzy, a obiecuję nie ręczę za siebie. Zostało już tylko trzy tygodnie do końca roku szkolnego. W końcu kończę tę szkołę. Czeka mnie jeszcze bal ostatnich klas. Ale to da się przeżyć. to znaczy wszyscy mówią, że się da. W końcu zasnęłam.
* Następny dzień *
- Zuuuuza wstawaj już siódma! - słyszałam z domu głos mamy.
- Już wstaję mamo!
Poszłam się ogarnąć do łazienki. Jakoś dziwnie szybko mi to poszło. Ubrałam bluzkę w paski, czarne spodnie i czarne baleriny. Zbiegłam na dół zrobiłam sobie kanapki z nutellą. I byłam gotowa na kolejny dzień w szkole. Pożegnałam się z mamą i wybiegłam na chodnik. W czasie drogi rozmyślałam o ślubie i weselu, które odbędzie się już w piątek Haha czyli w piątek szkołę sobie odpuszczę, a skoro już piątek to czemu i nie czwartek? Szybko znalazłam się w szkolę. Poszłam pod salę nr. 5, gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja. A tam szok. Maciej razem z Wiktorią stali i obściskiwali się, jakby byli parą od nie wiadomo kiedy.
- Hej Suzi. - zawołała Wera.
- O hej Weruu. Widziałaś już to? - wskazałam palcem na "zakochaną parę".
- Ahaaa.? Wiktoria i on? Czy ta dziewczyna już do reszty zwariowała?
- To, że zwariowała wiem już od dawna.. . Ale on wczoraj wciska mi kity że mnie kocha, a dzisiaj? A dzisiaj to. - mówiłam ze swoim słynnym poker fejsem.
- A to prawda..cham.
Po chwili stałyśmy już wszystkie razem. Nawet Wiki do nas przyszła, jednak nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ wchodziliśmy już do klasy. Pośpiesznie udałam się do ławki, a zaraz za mną przyszła Julia z która siedzę na matmie. Jak zawsze przynudzanie o sześcianach i tak daalej. Lekcje mijały dziś szybko, przerwy też, na szczęście, Wikusi do nas nie podchodziła, bo była zajęta. W końcu zadzwonił dzwonek na przerwę, została już tylko jedna lekcja..
- O hej Suzinka. Wiesz już, że ja i Maciuś jesteśmy razem? - spytała Wiki.
- Nie, nie wiem, ale skoro tak to szczęścia. - posłałam jej uśmiech, szczery uśmiech.
- Ooo na pewno się przyda..wiesz bo Wam się nie udało, chociaż ja się nie dziwię.. w tych ciuchach.
- Masz coś do moich ubrań?! - krzyknęłam.
- No do ubrań, aż tak nie, ale charakteru to przyznaj nikt Ci go nie zazdrości.
- Być może nikt mi go nie zazdrości, ale inni go rozumieją.
- Taak. Wiesz ja nie chcę być święta i nie chcę zostać zakonnicą więc nam się uda.
- Przesadziłaś! - krzyknęłam jeszcze głośniej w jej stronę, po czym chwyciłam za torbę i wybiegłam z budynku szkoły.

~~~~~~~~~~~~~~
No to kolejny rozdział jest, nie zbyt się udał, ale obiecuję że następny rozdział będzie o wiele, wiele ciekawszy. ;*

niedziela, 8 stycznia 2012

Rozdział 4.

W oczach Zuzy.
- O czym rozmawialiście? Już się trochę poznaliście?  - kolejno zadawałam pytania.
- Taaak poznaliśmy się trochę. A o czym rozmawialiśmy? Nie interesuj się Zuzinka, to sprawy państwowe. - z promiennym uśmiechem mówiła Julka.
- Haha sprawy państwowe? Kochanie Louis dopiero wczoraj do Polski przyjechał.
- Kto powiedział, że o sprawy Polski chodzi?
- Dobra skończ już filozofie grecki! - chciałam jeszcze coś dodać, ale dzwonek do drzwi mi przeszkodził.
- To ja pójdę otworzyć. - zaproponował Lou.
-Okej. - odpowiadając chłopakami rzuciłam ręcznikiem do naczyń prosto w twarz Łusi.
W oczach Łucji.
Wzięłam głęboki oddech, zdawałam sobie sprawę, że mogłam spotkać w domu oblicze moich westchnień. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.
- O hej dziewczyny! Proszę wejdźcie. - szczerząc zęby mówił.
Szybkim tempem zmierzałam do kuchni, aby jak najszybciej zejść z jego pola widzenia.
- Hej dziewczynki! - krzyknęłam na widok przyjaciółek.
-Ooo heeej dziewczyny! - odpowiedziały kiedy Werka wchodziła do pomieszczenia.
*W oczach Zuzy.
- To co dzisiaj robimy, hmm? - zapytał chłopak.
- Ja mam ochotę na basen, nie wiem jak wy. - rzekła Julia.
- Świetny pomysł! Czyli basen?
- Ale ja nie mam stroju przy sobie. - przerywając mi mówiła Łucja.
- Haha, Lusi Ty chyba sobie żartujesz! - spojrzałam na nią jedną z moich dziwnych min. - Przecież wiesz, że mam ponad dziesięć strojów kąpielowych!
- Przepraszam ile? - wyrwało się zdziwionemu Lou.
- No ponad dziesięć, głuchy jesteś?
- Okej dziewczyny wbijamy po stroje do garderoby Suzi, a on idzie do siebie. - mówiła Julia wskazując na Lou.
Wpuścić dziewczyny do mojej garderoby, jest gorzej niż wpuścić goryla do dżungli. Kiedy przebierałyśmy między wieszakami z bikini, usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach do drzwi. Byłam ciekawa kto to przecież nikogo się nie spodziewałam. Kiedy otworzyłam drzwi stanęłam jak wryta.
- Ma..Maciej?! A przepraszam bardzo co Ty tu robisz?
- Hej, mogę wejść? Mam ważną sprawę. - mówił jakby nigdy nic.
- Wchodź skoro już musisz. - odrzekłam przewracając oczyma.
Idąc przez korytarz, zastanawiałam się po co tu przyszedł, po tym co mi zrobił.
- A więc przyszedłem tutaj, bo....bo chcę do Ciebie wrócić..- mówił patrząc na mnie z błagalną miną.
- Przepraszam ja się chyba przesłyszałam. Mógł byś powtórzyć?
- Powiedziałem, że chcę do Ciebie wrócić..
- Że niby co? Ty chcesz wrócić do mnie??!! Chyba sobie żartujesz! Po tym co mi zrobiłeś?! - krzyczałam tak głośno, że po chwili zbiegł Louis, a zaraz po nim Łucja i dziewczyny zbiegli do nas.
- Coś się stało Zuza? - spytał chłopak.
- Czy coś się stało? Nie, tylko ten dupek chce do mnie wrócić! - krzyczałam nadal powstrzymując łzy.
- Co? Człowieku, po tym co jej zrobiłeś chcesz do niej wrócić?! - mówiąc, to Luśka podeszła do Macieja i dała mu w twarz.
- Tak chcę do niej wrócić, wiem że ją zraniłem, ale zrozumiałem swój błąd. - mówił chłopak ze spuszczoną głową.
- Teraz to Ty jedynie możesz iść do tej swojej panienki, tutaj nie masz już na co liczyć. - w końcu zdołałam coś z siebie wydusić.
- Ale Zuza, zrozum..
- Nie, nie zrozumiem tego..po co tu przyszedłeś? Żeby jeszcze bardziej mnie zranić? - już z łzami w oczach ciągnęłam.
- Przyszedłem tu po to by Cię odzyskać..kochanie kocham Cię!
- Jakie kochanie? Jakie kocham Cię? Wiesz co to znaczy? Wynoś się stąd! - wskazałam mu drzwi.
- Ale..- próbował mówić dalej.
- Nie ma żadnego ale, wynoś się! Louis weź go stąd proszę...- spojrzałam błagalnym tonem na kuzyna.
Lou wziął Maćka i wyrzucił go za próg...ja wtedy nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać ja dziecko.

~~~~~~~~~~~~~~~~

No to kolejny rozdział jest i jak się podoba?

piątek, 6 stycznia 2012

Rozdział 3.

W oczach Juli.
  -Niedziela, czyli dzisiaj do Zuzy. - pomyślałam wpatrując się w kalendarz.- Hmm..09:07, czyli ten śpioch, na pewno jeszcze śpi. Kończąc myśl chwyciłam za torbę i wybiegłam z mieszkania. Przechodząc przez park, co kawałek mijałam pary miziające się do siebie. Boże, czy oni nie mają nic więcej do roboty? - pomyślałam nie zwracając już uwagi na te "piękne" widoki. Byłam szczęśliwa bez miłości, nie potrzebowałam i nie rozumiałam tego. Większość tych całych "kochających" się par po miesiącu się rozstawała. Pamiętam jak Zuza cierpiałam po tym jak zakochany niby w niej chłopak ją zdradził. Być może to też sprawiało, że miłość mnie nie zachwycała. Dalej tak rozmyślając szybko znalazłam się pod domem Suzi. Zadryndałam dzwonkiem i po chwili przywitał mnie uśmiech jakiegoś chłopaka, którego nigdy wcześniej nie widziałam w realu. Od razu pomyślałam o Lou, przecież wcześniej przyjaciółka pisała mi, że do niej przyjechał.
- Hej! To Ty jesteś Louis kuzyn Zuzki? - zapytałam wchodząc do środka.
- Tak to ja. - odpowiadając uśmiechnął się, i chyba chciał jeszcze coś powiedzieć, ale byłam szybsza.
- My się chyba jeszcze nie znamy, jestem Julia. - mówiłam wyciągając rękę w stronę chłopaka.
- Ja jestem Louis, jak już wiesz.
- No tak wiem. - uśmiechnęłam się. - Jest Zuza? - z pytającym wyrazem twarzy spojrzałam, na nowo poznanego kolegę.
- Tak jest, ale chyba jeszcze śpi.. .
-No tak wiedziałam, że ten śpioch nie wstanie w niedziele wcześniej niż przed jedenastą.
Szybko wbiegłam na piętro, kolejno do pokoju dziewczyny. Zaczęłam nią potrząsać i mówić, że ma wstawać, bo już przed dziesiątą. Niestety bezskutecznie. Postanowiłam więc zastosować mocniejsze środki. Wyszłam z pokoju, maszerując do łazienki, z której wzięłam średniej wielkości wiaderko z zimną wodą. W drodze  powrotnej mijałam Lou, który spojrzał na mnie pytającą miną.
- Zaraz zobaczysz. - rzuciłam w jego stronę. Po czym pociągnęłam go za rękę. W pokoju jeszcze raz próbowałam nakłonić Suzi do wstania, lecz bezskutecznie. Sama tego chciałaś.. . Pomyślałam wylewając na nią wiadro z wodą. Dziewczyna bardzo szybo się ocknęła.
- Co się dzieję? Co się dzieję? Ziiimnooo! - zdołała z siebie wydusić. - Juuuulia!
- Zgadłaś kochanie. - powstrzymując śmiech spojrzałam w jej stronę.
- Znowu? Przecież wiesz, że lubię pospać!
- Chwileczkę! Jak to znowu? - dodał chłopak.
- No bo wiesz, Julce bardzo często robi mi takie numery. - już z uśmiechem dziewczyna odpowiedziała.
- Dobra, dobra koniec tych rozmów! - zarządziłam. - Ty, idziesz się ubrać i ogarnąć, a my idziemy na dół. - dodałam.
Schodząc na dół miałam przed oczyma, minę Zuzy którą zrobiła po przebudzeniu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się w kuchni.
-Chcesz coś do picia? - zapytał chłopak.
- Bardzo chętnie. Poproszę o szklankę soku. - odpowiedziałam.
- Często robisz jej takie numery?
- Mniej więcej raz na tydzień. No czasami częściej bo dwa razy. - śmiejąc się mówiłam.
- No to ma bardzo ciekawie.
- Tak ze mną jest bardzo ciekawie. - wypowiadając to zdanie dostałam sms-a od Wery.
Wera; Hej gdzie jesteś?
Julia: U Zuzy. A Ty?
Wera: Ja jestem z Łucją w parku zaraz do was wpadniemy ok?
Julia: Okej, to czekamy. :* Pa.;>
Wera.: Paa.;* Do za chwilę. ;**
- Zaraz tu wpadną dziewczyny. - krzyknęłam do przyjaciółki.
- Okej.- odpowiedziała schodząc schodami w dół.
****
Kolejny rozdział jest. Jak się podoba?

wtorek, 3 stycznia 2012

Rozdział 2.

   Wędrowałyśmy po sklepach już ponad godzinę, a nadal nie znalazłyśmy sukienki do Łucji. Kiedy myślałyśmy, że już nic nie znajdziemy, natknęłyśmy się, na cudowne rzeczy na wystawie. Piękne zielone spodnie + sweterek w kolorowe paski, spowodowały że w moich oczach pojawiły się iskierki. Złapałam tylko przyjaciółkę za rękę, pociągnęłam ją w stronę sklepu, i zabierając po drodze kilka świetnych ciuszków w moim rozmiarze i znalazłam się w przymierzalni. Wychodząc z niej zapukałam do przymierzalni Lusi.:
- Ej , mi wszystko pasuje, a jak u Ciebie?
- Zaraz zobaczysz bejbe.
- Okej to czekam. - odpowiedziałam, normalnym tonem, chociaż w środku rozsadzała mnie ciekawość, jaką sukienkę wybrała. Po chwili wyszła z przymierzalni, a mnie po prostu zatkało.
- Dziewczyno, jak Ty pięknie wyglądasz w tej sukience!
Turkusowa sukienka do kolan, wspaniale podkreślała jej figurę, której pozazdrościła by jej nie jedna modelka.
- Ale tak na prawdę? - z niedowierzaniem zapytała.
- Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że tak! Dalej szybko ściągaj i do kasy, bo za godzinę mam być w domu, właśnie Sms od mamci przyszedł.
- Okej, okej!
W drodze  powrotnej było jak to z Lucjanem ( jak to  nią czasami mówię) dużo śmiechu, niekończące się monologi, no i komentowanie przechodniów. Po pewnym czasie byłyśmy przed drzwiami mojego domu, zaprosiłam Luśkę do środka.
- Mamoooo ju..- dziewczyna nie mogła dokończyć ponieważ była zszokowana tym kogo zobaczyła w środku.
- Louuuuis! - wypowiadając, to znaczy wykrzykując te słowo, rzuciła się chłopakowi w ramiona.
- No hej mała! Szczerze mówiąc to, aż takiego powitania się nie spodziewałem. - śmiejąc się wypowiedział chłopak.
  Spoglądając na przyjaciółkę, zobaczyłam że nadal stoi jak wryta, coraz bardziej się czerwieniąc.
- Lou, pamiętasz Łucję?
- Oczywiście, jakbym mógł zapomnieć. - nadal szczerząc zęby odpowiedział chłopak.
- No to miło, że mnie jeszcze pamiętasz. - nieśmiało się uśmiechając odrzekła.
   Po chwili do pokoju weszła mama, a zaraz po niej ciocia.
- Cześć ciociu! A co do Ciebie mamo, to jak mogłaś mi nie powiedzieć, że już dzisiaj przyjeżdża Lou? A gdzie Fizzy? - nastolatką mówiła patrząc z wyrzutem na matkę.
- No wiesz, córciu chciałam Ci zrobić miłą niespodziankę. A Fizzy jednak nie mogła do nas przyjechać.
  Po kilku minutach, dziewczyna dostała Sms, od taty, że musi już wracać,a ja z Lou rozmawialiśmy już parę godzin, jednak tematów mieliśmy nadal kilkadziesiąt. Po pierwszej mama rozgoniła nas do pokoi. Poszłam wziąć szybki prysznic. Wracając sprawdziłam skrzynkę odbiorczą w telefonie, znowu wygrałam Bmw, i jeden sms od Juliana.:
Julia: Heej skarbie. Jak dzisiejszy dzień? Jutro się widzimy?
Zuza: O heej. Dzisiejszy dzień spoko, dużo niespodzianek. Najpierw zakupy z Łucją, a potem? Potem przyjechali Louis i ciocia. Oczywiście, że jutro się widzimy. ;*
Julia: Zakupy? Mmm.;> Louis ten z Londynu? Przecież mówiłaś, że nie przyjedzie. ;)
Zuza: A no wiem, że mówiłam, ale jednak. Dobra padam z nóg. Do zoba, paaa.;**
Julia: Dobrze. Do zooba, pa.;>
Po kilku minutach rozmyślań zasnęłam.

***
No i jak się podoba?