~Perspektywa Zuzy~
- Zayn rusz dupę, bo zaraz się spóźnimy na własny koncert, siedzisz tam już ponad pół godziny. - krzyczał przy czym walił pięściami w drzwi zdenerwowany Louis. Staliśmy już wszyscy przy wyjściu, no ale Zayn księżniczka, musiał się jeszcze upiększyć.
- Nie wiem o co Ci chodzi.. - rzucił w stronę Lou.
Czy on naprawdę jest taki głupi czy tylko udaje?!
- Nie no nie chodzi mu o nic, tylko o to, że za pół godziny zaczyna się koncert. - spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Chwila..- zaczął Liam. - Powtórz ile zostało?
- No pół godziny. - teraz to ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
- PÓŁ GODZINY! - zaczął się wydzierać. - Przecież tyle się jedzie na halę!
O fuck, faktycznie. No to książę nas nieźle wkopał.
- Zabije Cię jak nie zdążymy! - rzucił Lou na wychodnym.
- No dalej, szybciej, jak nie zdążymy to fani nas zabiją! - krzyczał Niall, to znaczy raczej piszczał no ale dobra.
- O patrzcie taksówka! - dalej!
- No w dziewięciu na pewno się zmieścimy. - spojrzał na mnie Harry.
- No chyba musimy nie?
Jakoś się załadowaliśmy w tą mini taksówkę. Cały czas wykrzykiwaliśmy do kierowcy, że ma jechać szybciej, bo jak nie to naślemy na niego wściekłe fanki. Chyba trochę się przeraził, bo zaczął jechać szybciej. Jechać? Dla nas to był chód ślimaka no ale dobra. Po jakiś dwudziestu paru minutach byliśmy już w środku. Zdążyliśmy, no i wszyscy żyją. Cud na Wisłą normalnie.
- Gdzie Wy byliście? Zaraz zaczyna się koncert! Marsz na poprawki! - w wejściu powitał nas Mark* menager chłopców.
- No spoko już idziemy, i nie drżyj się na nas to wina Zayna. - powiedział na odchodnym Harry.
A co do Marka miał chyba 25 lat, był nawet spoko, ale coś mi się w nim nie podobało. Miał w sobie coś co mnie do niego zrażało, sama nie wiem dlaczego. W dodatku zawsze się szczerzył, jak by miał nie równo pod pokrywą. Dobra rozumiem że można się uśmiechać, ale cały czas? Wietrzył zęby czy co?
- Życz mi powodzenia. - usłyszałam głos Harrego, po czym dał mi buziaka. - po What makes you beautiful, przyjdę po Ciebie. I wszyscy oficjalnie się dowiedzą, że żyję tylko dla Ciebie. - uśmiechnął się i poszedł w kierunku sceny.
- Ha..Harry - zawołałam. on stanął w miejscu, podbiegłam do niego i powiedziałam.
- Kochanie boję się, a co jeśli mnie nie zaakceptują.
- Nie myśl o tym, pamiętaj Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - przytuliłam go i odeszłam w stronę krzesła.
Ja na prawdę się bałam, a co jeśli mnie nie polubią, zaakceptują, przecież to fani. Muszę jeszcze przeżyć te kilka minut, potem niech się dzieje wola Nieba.
* * *
What makes you beautiful. Zaraz tutaj przyjdzie.
- Chyba za chwilę zemdleję. - szepnęłam na ucho Liv.
- Nie denerwuj się. - uśmiechnęła się. - Masz, napij się wody, bo blada się zrobiłaś. - podała mi szklankę, z której wypiłam zawartość.
Piosenka się skończyła. Idzie tu, mój Harry tu idzie. Chyba padnę, a jak mnie obrzucą pomidorami? Chociaż, nie to chyba nie wchodzi w grę, bo po co by mieli je tu przynosić. Przynajmniej takie pocieszenie.
- Gotowa? - zapytał Hazza uśmiechając się.
- A jeśli powiem, że nie?
- Tak, jest gotowa. - rzuciła w stronę mojego kochanie Olivia. - A Ty na scenę, już! - powiedziała tym razem do mnie.
- No to idziemy. - wymusiłam uśmiech.
Weszliśmy na scenę. Zobaczyłam tysiące piszczących dziewczyn, które się śliniły. Pomyślałam, że nie wyjdę stąd żywa.
- Proszę o ciszę. - powiedział Louis. - Loczek chce Wam coś oznajmić.
- A więc tak. - zaczął. - Jak już niektóre z was się domyślają, mam dziewczynę. Jest nią Zuzanna. - spojrzał na mnie i ciągnął dalej. - Kocham ją, a ona kocha mnie. Mam nadzieję, że to uszanujecie, że nie będziecie, jej obrażać i tak dalej. A jeśli ktoś tak będzie robił to nie jest prawdziwym fanem. Bo oni nas wspierają, a nie smucą.
Cisza, na sali panowała cisza. Żadnego buczenia, ani nic w tym stylu. Po chwili zaczęto...bić brawa? WTF? Ja tu się spodziewałam, że mnie czymś obrzucą, a oni zaczynają bić brawa? Na mojej twarzy pojawił się banan. Byłam tak cholernie szczęśliwa, bo chyba mnie zaakceptowali. Usłyszałam pierwsze dźwięki Stole my heart. Chłopców nie było na scenie byliśmy tam tylko my.
The light shines
It's getting hot on my shoulders
I don't mind
But this time it doesn't metter
Couse your friends they look good and you look better
Zaśpiewał to dla mnie. To takie słodkie. Zeszliśmy ze sceny, do reszty przybyła także Danielle, która rzeczywiście miała się spóźnić.
- I co nie było ta źle? - spytała się Lusi. - A tak to przeżywałaś. - kontynuowała.
- Przypomnieć Ci jak Ty się stresowałaś? - zapytałam.
- Nieeee...lepiej nie. - zarumieniła się.
- Idziemy na pizzę? Bo zgłodniałem. - zapytał się Niall.
No a jak Horan zawsze głodny.
- No to idziemy. - odpowiedziałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Mark - w moim opowiadaniu tak nazywa się menager chłopców.
No to macie rozdział jednak zdążyłam go dodać dzisiaj. Jest nawet. W następnym rozdziale będzie ciekawiej. :D Okej ja spadam. ;* Pa.;* - Patita.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz