~ Perspektywa Zuzy ~
Siedziałam na fotelu czytając jakąś tanią gazetę jeszcze z Polski, strasznie w niej zanudzali, ale co miałam robić jeśli w domu był tylko Niall, który jeszcze spał. Szczerze mówiąc chłopak potrafi pospać, ponieważ jest już po czternastej. Kiedy gazeta się skończyła, zamyśliłam się myślałam o wczorajszym dniu, szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego, ale chciałam aby kiedyś się to wydarzyło. Od naszego pierwszego spotkania, czułam coś do tego chłopaka i to na pewno było coś więcej niż przyjaźń. Z rozmyślań wyrwał mnie głośny trzask drzwi wejściowych. Po chwili kolejny.
- Zayn czekaj! Mówię do Ciebie! - wołał jakiś nieznany mi głos.
- Bo? A tak w ogóle to wyjdź z mojego domu! - krzyczał z tego co słyszałam Zayn.
- Nie wyjdę! - do salonu wbiegł chłopak, a za nim jakaś nieznajoma dziewczyna.
- Co tu się dzieję? - powiedziałam w ich kierunku. Przyjaciel chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna była pierwsza.
- Nic co powinno Cię obchodzić! - odpowiedziała mi. - To jest ta dziewucha, przez którą chcesz ze mną zerwać? - tym razem mówiła, a raczej wrzeszczała do Zayna.
- Nie! Margaret uspokój się! - odpowiedział jej.
- To kto to jest?
- Może ja odpowiem. - powiedziałam spoglądając na chłopaka. - Jestem Zuzanna Lewandowska, dziewczyna Harrego. - zaczęłam. - A Ty kim niby jesteś?
- Ja? Ja jestem dziewczyną Zayna. - spojrzała już z milszym wyrazem twarzy.
- Nie jesteś już moją dziewczyną. - warknął na nią Zayn.
- A no tak, przecież zapomniałam, że zerwałeś ze mną bo jakaś dziewczyna jest ważniejsza! - krzyknęła po czym, wyszła ponownie trzaskając drzwiami.
- Co się tutaj stało? - zapytał zaspany Niall, wchodząc do pokoju.
- Już nieważne..- mruknął wychodząc z pokoju. Niall spojrzał na mnie pytająco.
- Sama za dużo nie wiem, weszli do domu, zaczęli wrzeszczeć i już nie są razem, a tak w ogólnie to nie wiedziałam, że Zayn kogoś ma, to znaczy miał.
- Miał Margaret. Szczerze mówiąc cieszę się, że już nie są razem. Jeden kłopot z głowy.
- Kłopot? - zapytałam ze zdziwioną miną.
- Nie chcesz wiedzieć... - mruknął.
- Skoro tak mówisz. Ja idę się przejść jakby co. - uśmiechnęłam się.
- Okej. - usłyszałam kiedy byłam już w korytarzu.
~ Perspektywa Olivii ~
- Ej Liv święci się coś? - z rozmyślań wyrwała mnie Łucja.
- Nie wiem o co Ci chodzi.. - warknęłam.
- Jak to o co, o Zayna. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie denerwuj mnie, nic z tego nie będzie on ma dziewczynę. - odpowiedziałam oschle.
- Jak to?! Skąd wiesz? - zapytała.
- Magia twittera, no i zobaczyłam ich dzisiaj. - powiedziałam po czym odeszłam.
- Olivia! Liv..- krzyczała, ale ja nie chciałam teraz z nikim rozmawiać.
~ Perspektywa Łucji ~
- Gdzie Liv? - zapytał Lou podchodząc.
- Poszła gdzieś, najwidoczniej chce być teraz sama. - powiedziałam patrząc na podłogę.
- Co się stało? - zapytał troskliwie.
- Misiu domyśl się. Zayn.
- No chyba, że tak. Chodź wracamy do domu. - wziął mnie za rękę i zaczęliśmy iść w kierunku domu. Dotarliśmy tam w jakieś piętnaście minut. Kiedy weszliśmy do środka zobaczyliśmy Nialla, który śpiewał, a raczej krzyczał "Never Say Never".
- Przykro mi ma manię na punkcie Justina! - krzyknął do mojego ucha Lou. Podszedł do magnetofonu i wyłączył go. Ale Niall nadal krzyczał " Never Say" po chwili jednak zakumał, że śpiewa bez Justina.
- Ej co jest? - zapytał.
- Człowieku dobrze, że szkło nie popękało od Twojego w tym przypadku pseudo śpiewania.
- Oj tam..
Siedzieliśmy w salonie razem z Zuzą, Harrym, Niall'em Liam'em i Zayn'em kiedy do pokoju nagle weszła Olivia. Od razu odezwał się Zayn.
- Liv, wydaje mi się, że musimy porozmawiać.
- Muszę Ci coś powiedzieć, więc chodźmy na górę. - odpowiedziała.
~ Perspektywa Olivii ~
- Olivia, ja..ja się chyba w Tobie... zakochałem. No i ja, ja chcę z Tobą.. być..Liv. - jąkał się jak nigdy.
- Teraz ja coś powiem. Nie chcę, żeby między nami było coś nie jasne. Nie ma NAS, nigdy nie było, i nigdy nie będzie. Zayn ja wiem, że Ty masz dziewczynę, a pomimo to chciałeś namieszać mi w głowie. I przez ten jeden wieczór Ci się udało. Zrozum ja nie chcę być z kimś takim..
- Liv, ja miałem dziewczynę, ale dzisiaj z nią zerwałem dla Ciebie.
- Przykro mi Zayn, ale ja już podjęłam decyzję, a teraz proszę Cię wyjdź.
Wyszedł, zostawił mnie z moimi problemami i miłością do niego. Wystarczył jeden wieczór, aby mnie w sobie rozkochać i jeden poranek aby mnie zranić. Tak kochałam go, ale ta miłość nie ma prawa przetrwać..przynajmniej tak mi się wydaje..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To macie nowy rozdział, szczerze mówiąc nawet mi się podoba. Nie przynudzam już Wam.;*
+ N owych czytelników bardzo proszę o komentarz i dodanie się do obserwatorów, dla Was to tylko chwila, a dla mnie banan na twarzy. ;)* Pozdrawiam Patituu1! <3 xx
Opowiadanie o miłości, przyjaźni i fałszywych ludziach, których na świecie pojawia się coraz więcej.
Mój twitter - @PatitaOfficial
Czytelnicy
piątek, 17 lutego 2012
środa, 15 lutego 2012
Rozdział 14.
~ perspektywa Zuzy ~
Złapałam Harry'ego za rękę i cicho wyszeptałam mu do ucha 'boję się'. On spojrzał na mnie tymi swoimi czarującymi zielonymi oczyma i odpowiedział głośno:
- Kiedy jesteś ze mną nie masz czego sie bać kochanie. - niespodziewanie pocałował mnie delikatnie w usta.
Razem weszliśmy do salonu - trzymając się za ręcę. Zayn wraz z Olivią rozmawiali ze sobą, Louis i Lusia tulili się na kanapie, a Liam i Niall grali w Monopoly na dywanie.Nagle nas zauważyli. Speszyłam się. Wszyscy spoglądali co chwila to na mnie to na Harry'ego. Zarumieniłam się
i mój wzrok spoczął na czubkach butów. Pierwszy, głos zabrał Liam:
- Mamy rozumieć że jesteście razem, tak?
- Oczywiście tatuśku - odpowiedział mu Harry.
Spojrzałam na niego poważnie i wszyscy zaczeli się śmiać. Sama wpadłam w niekontrolowaną głupawkę która ostatnio często mi się zdarzała. Puszczając dłoń Harry'ego podeszłam do Łucji która odkleiła się od Louis'a i do Olivii która przerwała swoją rozmowę z Zayn'em. Harry usiadł koło chłopaków, a my w trójkę poszłyśmy do naszego pokoju. Tam wszystkie na raz zaczęłyśmy
piszczeć i znowu skakać po łóżkach. Po 10 minutach rozpoczęła się bitwa na poduszki. Trwała jakąś godzinę. Wszystkie byłyśmy tak wykończone że każda z osobna poszła pod prysznic po czym ubrałyśmy się w piżamy i zeszłyśmy do salonu pożegnać się z One Direction. Ja przytuliłam każdego z osobna ale kiedy przyszła kolej na Harry'ego ten namiętnie mnie pocałował i powiedział
'Mam nadzieję że dzisiaj będziesz o mnie śnić.'. Mimowolnie posłałam mu słodki uśmiech. Przy okazji zauważyłam że pomiędzi Zayn'em a Olii jest chemia. Coś mi się zdaje że niedługo następny chłopak z zespołu będzie zajęty... Kiedy Łucja i Louis przytulali się na pożegnanie zauważyłam że ten szepnął jej coś do ucha... Nie powinnam się wtrącać ale to było podejrzane. Razem z Olivką
i Lusią poszłyśmy do sypialni. Ja osobiście padłam jak długa, nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
~ perspektywa Łucji ~
Louis podszedł do mnie, objął w tali i spojrzał głęboko w oczy... Czułam że ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Nagle chłopak przytulił mnie, schował swoją twarz w moich włosach i wyszeptał mi do ucha:
- Kiedy dziewczyny już zasną, przyjdź do mnie. Drogę znasz. Wystarcz że wymkniesz się cichutko.
- Co ty knujesz mój marchewkowy chłopcze? - zapytałam z bananem na twarzy.
- Sama zobaczysz. - pocałował mnie delikatnie i wypuścił ze swoich wielkich ramion w których czułam się taka bezpieczna.
Uśmiechnęłam się na myśl o tym wspomnieniu niedawnego 'pożegnania'. W końcu za chwilę się zobaczymy. Upewniłam się że dziewczyny śpią i wyszłam z pokoju. Skierowałam się w drogę do sypialni ukochanego. Kiedy stałam przed drzwiami zapukałam cicho. Usłyszałam kroki i dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Za nimi zobaczyłam rozpromienionego Louis'a.
- Wejdź. - powiedział cicho.
Kiedy zrobiłam co kazał, usłyszałam tylko jak zaklucza drzwi i idzie w moją stronę. Weszłam w głab pokoju a to co ujrzałam było niesamowite. Pokój był cały w płatkach czerwonych róż, a na półkach stały czerwone świeczki. Świeciły cholernie jasnym blaskiem. Odwróciłam się w kierunku Louis'a który przytulił mnie i pocałował. Długo staliśmy w bezruchu ale ciszę przerwały jego słowa.
- Zrobiłem to dla ciebie. - spojrzałam w jego zielone oczy i myślałam ze popłaczę się ze szczęścia. Było w nich widać tak wiele uczuć, ale przede wszystkim miłość. Miłość którą darzył mnie. Wtedy zdałam sobie sprawę że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Rzuciłam się w jego ramiona i wtuliłam głowę w jego pierś. Spojrzałam mu w oczy a on przyciągnął moją
twarz do swojej po czym nasze wargi się spotkały. Pocałunek trwał wiecznie, a był tak słodki jak nie jeden cukierek którego zjadł Niall. Zrobiło mi się gorąco bo pocałunek z delikatnego zamienił się w tak namiętny że byłam przyparta do ściany przez Lou. Nie pozostałam mu dłużna i popchnęłam go na łóżko. On lekko zdziwiony lecz z szerokim uśmiechem na twarzy przyciągnął mnie do siebie i cmoknął. Tuż po chwili leżał na mnie.
- Zejdź ze mnie. - powiedziałam zdenerwowana.
- Nie złość się kochanie. Jeśli naprawdę tego chcesz to muszę otrzymać coś w zamian.
- Jeśli ze mnie nie zejdziesz to nie zobaczysz już swoich marchewek. - zaszantażowałam go.
- Chcesz zjeść moje marchewki?! O nie! Nie dostaniesz ich dopóki żyję. - znów mnie pocałował. Najpierw w usta, potem policzek, kończąc na szyi. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:
- Kocham cię. Zrobię dla ciebie wszystko.
- Marchewki też mi oddasz?
- To tylko w ostateczności.
- Dobra, dobra. Wiem że i tak byś tego... - nie zdążyłam dokończyć bo zamknął mi usta kolejnym pocałunkiem. Kiedy skończył, uśmiechnął się i zszedł ze mnie. Kiedy już się położył, ułożyłam głowę na jego torsie. Wtedy zapytał:
- Zostaniesz tu na noc?
- Jeśli tylko chcesz.
- Chcę, i to bardzo.
- Kocham cię Louis.
- Ja ciebie też marcheweczko.
Ostatni raz pocałował mnie w czoło. Po chwili do ucha zaczął mi nucić 'Look After You'. Powieki stawały się coraz cięższe aż w końcu opadły bezwładnie. Boo-Bear dopiął swego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie podoba mi się perspektywa Zuzy. Z Łucją poszło mi trochę lepiej, ale najważniejsze żeby wam się spodobało. Dziękuję Patituu za miłe powitanie. Z uśmiechem na ustach będę pisać dla was kolejne rozdziały. ;)
Pozdrawiam. (:
fuck_off_honey
xx
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie podoba mi się perspektywa Zuzy. Z Łucją poszło mi trochę lepiej, ale najważniejsze żeby wam się spodobało. Dziękuję Patituu za miłe powitanie. Z uśmiechem na ustach będę pisać dla was kolejne rozdziały. ;)
Pozdrawiam. (:
fuck_off_honey
xx
niedziela, 12 lutego 2012
Rozdział 13.
~ perspektywa Zuzy ~
Razem z dziewczynami skakałam z łóżka na łóżko. Łucja oznajmiła mi i Olivii że idzie do Louisa. Nie miałyśmy nic przeciwko. Niech zakochańce robią co chcą. Po wyjściu Łucji wdałam się w rozmowę z Olivką:
- Zuzol co ty taka cicha dzisiaj jesteś?
- Jaka cicha? Przecież cały czas rozmawiamy!
- Nie chodzi mi o to. Od rana nic nie powiedziałaś o Harry’m a zazwyczaj już od rana zamęczałaś nas, a zwłaszcza mnie tym jaki to on słodki i wspaniały… Coś się stało?
- Nic po prostu.. Dziś byłyście takie szczęśliwe że nie chciałam was znowu zanudzać.…
- No ale może teraz zdradzisz mi gdzie się wybierasz że ubrałaś RÓŻOWĄ sukienka przed kolana ? To do ciebie niepodobne.
- Idę na spotkanie z Harry’m.
- A jednak ! Wiedziałam że coś się święci!
- Oj tam nie gadaj tyle ! Teraz wybacz ale czas mnie goni. Za 10 minut mamy spotkać się w parku. To do zobaczenia Olii.
Pocałowałam ją w policzek, i już miałam zamykać drzwi kiedy usłyszałam głośne ‘Powodzenia’. Uśmiechnęłam się i w duchu podziękowałam przyjaciółce.
Razem z dziewczynami skakałam z łóżka na łóżko. Łucja oznajmiła mi i Olivii że idzie do Louisa. Nie miałyśmy nic przeciwko. Niech zakochańce robią co chcą. Po wyjściu Łucji wdałam się w rozmowę z Olivką:
- Zuzol co ty taka cicha dzisiaj jesteś?
- Jaka cicha? Przecież cały czas rozmawiamy!
- Nie chodzi mi o to. Od rana nic nie powiedziałaś o Harry’m a zazwyczaj już od rana zamęczałaś nas, a zwłaszcza mnie tym jaki to on słodki i wspaniały… Coś się stało?
- Nic po prostu.. Dziś byłyście takie szczęśliwe że nie chciałam was znowu zanudzać.…
- No ale może teraz zdradzisz mi gdzie się wybierasz że ubrałaś RÓŻOWĄ sukienka przed kolana ? To do ciebie niepodobne.
- Idę na spotkanie z Harry’m.
- A jednak ! Wiedziałam że coś się święci!
- Oj tam nie gadaj tyle ! Teraz wybacz ale czas mnie goni. Za 10 minut mamy spotkać się w parku. To do zobaczenia Olii.
Pocałowałam ją w policzek, i już miałam zamykać drzwi kiedy usłyszałam głośne ‘Powodzenia’. Uśmiechnęłam się i w duchu podziękowałam przyjaciółce.
~ perspektywa Łucji ~
Wyszłam z pokoju dziewczyn. Kiedy zamykałam drzwi usłyszałam głośne krzyki i odgłos przypominający uginające się łóżko. Dobrze wiedziałam gdzie jest pokój Lou. Pokazał mi do niego drogę zaraz po przyjeździe tutaj. Nie wiem czy miał coś na myśli robiąc to ale cóż... Obiecałam mu że przyjdę. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Stanęłam przed drzwiami do jego pokoju, zapukałam a w odpowiedzi usłyszałam głośne ‘Proszę!’. Louis stał przed oknem wpatrując się w wieczorne widoki Londynu. Odwrócił się do mnie. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie Białą koszulkę z napisem ‘I ♥ Carrots’, czerwone spodnie i czarne Conversy. On nie pozostał mi dłużny i długo wpatrywał się w moją fioletową dość krótką sukienkę. Za chwilę z jego ust popłynęły tylko dwa słowa…
- Chodź do mnie – powiedział. Powoli ruszyłam w jego kierunku. Stanęłam przed wejściem na balkon i oglądałam ten piękny widok. Tymczasem Louis stanął za mną i objął mnie od tyłu.
- Tak chciałbym ci to wszystko dać…. Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy….
Chciał powiedzieć coś jeszcze ale przekręciłam się w jego ramionach i dopięłam swego powodując spotkanie naszych warg. Po chwili lekko się odsunęłam i obdarzyłam go promiennym uśmiechem.
- Nie musisz mi niczego dawać. Ty w zupełności mi wystarczasz.
Wtedy to on mnie pocałował. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę po czym postanowiliśmy dołączyć do Olii i chłopaków którzy znając życie na pewno czekali za nami w salonie.
Wyszłam z pokoju dziewczyn. Kiedy zamykałam drzwi usłyszałam głośne krzyki i odgłos przypominający uginające się łóżko. Dobrze wiedziałam gdzie jest pokój Lou. Pokazał mi do niego drogę zaraz po przyjeździe tutaj. Nie wiem czy miał coś na myśli robiąc to ale cóż... Obiecałam mu że przyjdę. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Stanęłam przed drzwiami do jego pokoju, zapukałam a w odpowiedzi usłyszałam głośne ‘Proszę!’. Louis stał przed oknem wpatrując się w wieczorne widoki Londynu. Odwrócił się do mnie. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie Białą koszulkę z napisem ‘I ♥ Carrots’, czerwone spodnie i czarne Conversy. On nie pozostał mi dłużny i długo wpatrywał się w moją fioletową dość krótką sukienkę. Za chwilę z jego ust popłynęły tylko dwa słowa…
- Chodź do mnie – powiedział. Powoli ruszyłam w jego kierunku. Stanęłam przed wejściem na balkon i oglądałam ten piękny widok. Tymczasem Louis stanął za mną i objął mnie od tyłu.
- Tak chciałbym ci to wszystko dać…. Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy….
Chciał powiedzieć coś jeszcze ale przekręciłam się w jego ramionach i dopięłam swego powodując spotkanie naszych warg. Po chwili lekko się odsunęłam i obdarzyłam go promiennym uśmiechem.
- Nie musisz mi niczego dawać. Ty w zupełności mi wystarczasz.
Wtedy to on mnie pocałował. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę po czym postanowiliśmy dołączyć do Olii i chłopaków którzy znając życie na pewno czekali za nami w salonie.
~ perspektywa Harry’ego ~
Czekałem za nią od 10 min. Była 17:05. Spóźniała się. 17:10.. Może mnie wystawiła… Tylko takie myśli teraz przechodziły przez moją głowę. Nagle ktoś krzyknął ‘Harry!’. Słodki głos przyprawił mnie o drżenie…. Dochodził gdzieś zza moich pleców. Spojrzałem do tyłu i zobaczyłem ją. Moje serce zaczęło szybciej być. Szybko się opanowałem i z szelmowskim uśmieszkiem przywitałem się z nią tuląc jej drobne ciałko do swojego.
- Cześć Zuzolku. Nieładnie się tak spóźniać. – zrobiłem minę urażonego.
- Wybacz. Jakoś nie mogłam się wyrobić. Olivka próbowała ze mnie wydusić informacje na temat gdzie idziemy.
- Dobra, dobra. Powiedzmy że ci wierzę.
- Okay. To gdzie idziemy?
- Miałem zamiar zabrać cię do kina ale seans zaczął się dokładnie 10 minut temu.
- W takim razie to randka ?
- Jeśli tylko chcesz to może się nią stać.
Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w kierunku długiej alejki.
Czekałem za nią od 10 min. Była 17:05. Spóźniała się. 17:10.. Może mnie wystawiła… Tylko takie myśli teraz przechodziły przez moją głowę. Nagle ktoś krzyknął ‘Harry!’. Słodki głos przyprawił mnie o drżenie…. Dochodził gdzieś zza moich pleców. Spojrzałem do tyłu i zobaczyłem ją. Moje serce zaczęło szybciej być. Szybko się opanowałem i z szelmowskim uśmieszkiem przywitałem się z nią tuląc jej drobne ciałko do swojego.
- Cześć Zuzolku. Nieładnie się tak spóźniać. – zrobiłem minę urażonego.
- Wybacz. Jakoś nie mogłam się wyrobić. Olivka próbowała ze mnie wydusić informacje na temat gdzie idziemy.
- Dobra, dobra. Powiedzmy że ci wierzę.
- Okay. To gdzie idziemy?
- Miałem zamiar zabrać cię do kina ale seans zaczął się dokładnie 10 minut temu.
- W takim razie to randka ?
- Jeśli tylko chcesz to może się nią stać.
Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w kierunku długiej alejki.
~ perspektywa Zuzy ~
Razem z Harry’m spacerowaliśmy od pewnego czasu po parku. Było tu tak pięknie wieczorem. Gwiazdy wraz z księżycem świeciły tak jasno że moja twarz od razu rozpromieniła się na ten widok. Nagle Harry się zatrzymał. Nie wiedziałam o co chodzi ale również zwolniłam kroku. On złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie, prawie stykaliśmy się nosami. Czułam jak topię się w zielonych tęczówkach jego oczu… Chłopak przytulił mnie, schował głowę w moich brązowych lokach i wyszeptał do ucha:
- Długo czekałem na tę chwilę. Strasznie za tobą tęskniłem.
Po jego słowach nasze wargi złączyły się w długim i namiętnym pocałunku. Bez dwóch zdań chłopak umiał całować. Jego ręce błądziły gdzieś po mojej talii, za to ja dłonie trzymałam na jego karku. Zadrżałam kiedy musną dłonią mojego pośladka. Policzki mi się zarumieniły. Nie wiem czemu tak zareagowałam, w końcu to nic wielkiego. Chyba wyczuł że się speszyłam bo przerwał pocałunek i zapytał:
- Coś nie tak?
- Nie, nic. Po prostu trochę mnie zaskoczyłeś… .
Nie dokończyłam bo znowu mnie pocałował. Tym razem delikatnie, jakby bał się że mnie skrzywdzi.
- Od dawna czuję do ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń… Czułem że w końcu będę musiał ci to powiedzieć ale nie wiedziałem jak. Teraz kiedy myślę o tym że jeszcze parę godzin temu zastanawiałem się co ci powiem, teraz wydaje mi się to cholernie łatwe. Dziękuję ci za to że jesteś Zuzolku. Kocham Cię.
- Haroldzie Edwardzie Milwardzie Styles, też cię kocham. –- mówiąc to złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek który mogłoby się wydawać że trwał wieczność.
Kiedy skończyliśmy Harry oznajmił że nasi wracać bo pewnie nasi przyjaciele się o nas niepokoją. W drodze do domu chłopców dostałam sms’a od Wery. - Chyba brzuch mi rośnie *___________*
- Weruś to chyba oczywiste dla kobiet w ciąży co? ;*
- To dziwne. Nie mogę się przyzwyczaić.. :c
- Przyjdzie z czasem zobaczysz. (:
- Boję się Zuziu. ;c
- Damy radę kochanie ;*. Mam nadzieję że niedługo się u nas zjawisz, chcę zobaczyć twój brzuszek. ♥
- Zobaczę co da się zrobić ;*. Co tam u was ?
- Nie bardzo mogę pisać bo jestem na randce z Harry’m. Sorry, xx.
- Nie szkodzi. Szczęścia dupole. ♥
Razem z Harry’m spacerowaliśmy od pewnego czasu po parku. Było tu tak pięknie wieczorem. Gwiazdy wraz z księżycem świeciły tak jasno że moja twarz od razu rozpromieniła się na ten widok. Nagle Harry się zatrzymał. Nie wiedziałam o co chodzi ale również zwolniłam kroku. On złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie, prawie stykaliśmy się nosami. Czułam jak topię się w zielonych tęczówkach jego oczu… Chłopak przytulił mnie, schował głowę w moich brązowych lokach i wyszeptał do ucha:
- Długo czekałem na tę chwilę. Strasznie za tobą tęskniłem.
Po jego słowach nasze wargi złączyły się w długim i namiętnym pocałunku. Bez dwóch zdań chłopak umiał całować. Jego ręce błądziły gdzieś po mojej talii, za to ja dłonie trzymałam na jego karku. Zadrżałam kiedy musną dłonią mojego pośladka. Policzki mi się zarumieniły. Nie wiem czemu tak zareagowałam, w końcu to nic wielkiego. Chyba wyczuł że się speszyłam bo przerwał pocałunek i zapytał:
- Coś nie tak?
- Nie, nic. Po prostu trochę mnie zaskoczyłeś… .
Nie dokończyłam bo znowu mnie pocałował. Tym razem delikatnie, jakby bał się że mnie skrzywdzi.
- Od dawna czuję do ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń… Czułem że w końcu będę musiał ci to powiedzieć ale nie wiedziałem jak. Teraz kiedy myślę o tym że jeszcze parę godzin temu zastanawiałem się co ci powiem, teraz wydaje mi się to cholernie łatwe. Dziękuję ci za to że jesteś Zuzolku. Kocham Cię.
- Haroldzie Edwardzie Milwardzie Styles, też cię kocham. –- mówiąc to złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek który mogłoby się wydawać że trwał wieczność.
Kiedy skończyliśmy Harry oznajmił że nasi wracać bo pewnie nasi przyjaciele się o nas niepokoją. W drodze do domu chłopców dostałam sms’a od Wery. - Chyba brzuch mi rośnie *___________*
- Weruś to chyba oczywiste dla kobiet w ciąży co? ;*
- To dziwne. Nie mogę się przyzwyczaić.. :c
- Przyjdzie z czasem zobaczysz. (:
- Boję się Zuziu. ;c
- Damy radę kochanie ;*. Mam nadzieję że niedługo się u nas zjawisz, chcę zobaczyć twój brzuszek. ♥
- Zobaczę co da się zrobić ;*. Co tam u was ?
- Nie bardzo mogę pisać bo jestem na randce z Harry’m. Sorry, xx.
- Nie szkodzi. Szczęścia dupole. ♥
Stara dobra Wera. Jak ja za nią tęsknię! Mam nadzieję że niedługo do nas dołączy… Kiedy pisałam do przyjaciółki ostatniego sms’a praktycznie staliśmy już pod domem chłopców. Harry otworzył przede mną drzwi a kiedy byłam już za nimi wyprzedził mnie tym samym całując przelotnie i łapiąc za rękę. Serce podeszło mi do gardła. Dopiero teraz uświadomiłam sobie że musimy powiedzieć o naszym związku przyjaciołom. Czułam się jakbym wchodziła do paszczy lwa.
No to rozdział od @fuck_off_honey ponieważ nasza kochana @patituu1 nie miała weny. Nie martw się kochanie, zawsze ci pomogę. ?
Mam nadzieję że się spodoba bo nigdy wcześniej nie dzieliłam się moją twórczością ze światem wewnętrznym.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Teraz coś od Patituu : Dziękuję Ci Piksi za ten rozdział jest genialny. No i co powiesz na dalsze pisanie ze mną? Pozdrawiam czytelników. ;*
wtorek, 7 lutego 2012
Rozdział 12.
Zuza była przerażona, tym że Weronika zemdlała. Po ponad godzinie, jej stan ustabilizował się i dziewczyna ponownie mogła pójść do Wery.
- Zuza..bo Ty nie wiesz wszystkiego. - mówiła szeptem. - Zapewne myślisz, że chciałam popełnić samobójstwo, ponieważ Filip mnie zdradził. - kiedy wypowiadała imię chłopaka jej głos się "złamał".
- Tak, sądzę iż to było powodem. - odpowiedziała, unikając wzroku przyjaciółki.
- To było tylko dolanie oliwy do ognia.
- Ale jak to? To co jeszcze się takiego stało?! - spojrzała jej w oczy.
- Zuuuzi, bo ja..- zawahała się. - no bo ja jestem w ciąży. - zaczęła płakać.
- Werool to dlaczego płaczesz? Trzeba się cieszyć! - mówiła Zuzanna patrząc w zapłakane oczy dziewczyny, widziała w nich strach. Nie dziwiła się przyjaciółce. Gdyby była na jej miejscu, zapewne też by się bała.
- Jak to dlaczego płacze? Ja mam szesnaście lat Suzi! Filip nie chce tego dziecka! Co ja zrobię, jak ja to powiem rodzicom?! - dziewczyna krzyczała, hamując łzy.
- Który to miesiąc? - zapytała się Zuzanna ze spokojem w głosie.
- Trzeci.
- I dopiero teraz się zorientowałaś?
- Nie wiedziałam już wcześniej, ale bałam się komukolwiek o tym powiedzieć. Kiedy zdecydowałam się poinformować Filipa, zadzwoniła Wiktoria.. - chciała mówić dalej ale jej przerwano.
- Wykrzyczałaś mu, to co powiedziała Ci Wiktoria, i skończyło się tak. - dokończyła Zuza.
- Tak, ale ja nadal nie wiem co robi, przecież Filip powiedział mi prosto w oczy, że jest za młody na dziecko. Zuzu co ja teraz zrobię? - schowała twarz w dłonie.
- Miśku czym się przejmujesz? Przecież ja i dziewczyny ci pomożemy, no i twoi rodzice. - przyjaciółka posłała Weronice uśmiech i przytuliła ją.
- Dziękuję Ci za wszystko! - odwzajemniła uśmiech. - A właśnie rodzice, jak mam im o tym powiedziec!? - na jej twarzy zagościł grymas.
- Normalnie, tak jak mi.
Filip, szedł ulicami Poznania. Był zdenerwowany, ale kto by nie był w jego sytuacji? Zostanie ojcem w wieku szesnastu lat. Ale skąd weźmie pieniądze na utrzymanie dziecka? Przecież nie pracuje, a jego rodzice też nie są nie wiadomo jak bogaci. Usiadł na ławce. Myśli "rozrywały" mu głowę. Chwycił kilka kamieni i zaczął rzucać nimi przed siebie. Nie mógł zrozumieć siebie dlaczego tak postąpił wobec Wery. Dlaczego powiedział, że nie chcę tego dziecka? Jego dziecka. Powinien się cieszyć, kiedy to usłyszał. Jednak radość ogarnęła go po jakimś czasie.
- Spakowana? - zapytał Louis wbiegając do mojego pokoju.
- Oczywiście, że tak. Jedziemy już? - zapytałam.
- Jeżeli masz już wszystko co potrzeba to tak. Łucja i Olivia są już na dole.
Dziewczyna miała dobry humor. To dzisiaj wyjeżdża do Londynu. W Anglii czekają już na nią ciocia i chłopacy ( oprócz Louisa ). Dzisiaj zjawią się tam z Lou, Olivią i Łucją. Julia, doleci w poniedziałek. A Weronika nie wiadomo kiedy, ponieważ rodzice zabrali ją na wakacje, nad morze.
Trzy godziny później przyjaciele byli już w mieszkaniu chłopaków. Było ogromne. Z wejścia do salonu prowadził korytarz, którego ściany były pomalowane na kolor beżowy. Na lewej ścianie wisiało ogromne lustro. Salon, ach ten salon koloru lawendowego. Białe skórzane sofy, czarny mały stoliczek, różnych rozmiarów szafeczki stojące przy ścianach. I duużo miejsca.
- Chcecie zobaczyć swój pokój? - mówił pan marchewka idąc za nimi.
- Oczywiście! - krzyknęły dziewczyny równocześnie, odwracając się w jego stronę.
- No to dalej, chodźcie! - odparł wchodząc na kręte białe schody. Kiedy znaleźli się na piętrze otworzył drugie drzwi na lewo, dziewczyny weszły do środka i udawały obojętność.
- Czyli, że co nie podoba się? - zapytał zdezorientowany. Dziewczyny spojrzały na siebie.
- Podoba się. - odpowiedziały rzucając się na chłopaka. Tuliły się do chłopaka, aż dostała Sms.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział jest, ale nie podoba mi się. Był pisany na szybko, więc proszę o wyrozumiałość. Następny nie wiem kiedy, ponieważ w najbliższym czasie nie będę miała czasu. Pa.;*
- Zuza..bo Ty nie wiesz wszystkiego. - mówiła szeptem. - Zapewne myślisz, że chciałam popełnić samobójstwo, ponieważ Filip mnie zdradził. - kiedy wypowiadała imię chłopaka jej głos się "złamał".
- Tak, sądzę iż to było powodem. - odpowiedziała, unikając wzroku przyjaciółki.
- To było tylko dolanie oliwy do ognia.
- Ale jak to? To co jeszcze się takiego stało?! - spojrzała jej w oczy.
- Zuuuzi, bo ja..- zawahała się. - no bo ja jestem w ciąży. - zaczęła płakać.
- Werool to dlaczego płaczesz? Trzeba się cieszyć! - mówiła Zuzanna patrząc w zapłakane oczy dziewczyny, widziała w nich strach. Nie dziwiła się przyjaciółce. Gdyby była na jej miejscu, zapewne też by się bała.
- Jak to dlaczego płacze? Ja mam szesnaście lat Suzi! Filip nie chce tego dziecka! Co ja zrobię, jak ja to powiem rodzicom?! - dziewczyna krzyczała, hamując łzy.
- Który to miesiąc? - zapytała się Zuzanna ze spokojem w głosie.
- Trzeci.
- I dopiero teraz się zorientowałaś?
- Nie wiedziałam już wcześniej, ale bałam się komukolwiek o tym powiedzieć. Kiedy zdecydowałam się poinformować Filipa, zadzwoniła Wiktoria.. - chciała mówić dalej ale jej przerwano.
- Wykrzyczałaś mu, to co powiedziała Ci Wiktoria, i skończyło się tak. - dokończyła Zuza.
- Tak, ale ja nadal nie wiem co robi, przecież Filip powiedział mi prosto w oczy, że jest za młody na dziecko. Zuzu co ja teraz zrobię? - schowała twarz w dłonie.
- Miśku czym się przejmujesz? Przecież ja i dziewczyny ci pomożemy, no i twoi rodzice. - przyjaciółka posłała Weronice uśmiech i przytuliła ją.
- Dziękuję Ci za wszystko! - odwzajemniła uśmiech. - A właśnie rodzice, jak mam im o tym powiedziec!? - na jej twarzy zagościł grymas.
- Normalnie, tak jak mi.
Filip, szedł ulicami Poznania. Był zdenerwowany, ale kto by nie był w jego sytuacji? Zostanie ojcem w wieku szesnastu lat. Ale skąd weźmie pieniądze na utrzymanie dziecka? Przecież nie pracuje, a jego rodzice też nie są nie wiadomo jak bogaci. Usiadł na ławce. Myśli "rozrywały" mu głowę. Chwycił kilka kamieni i zaczął rzucać nimi przed siebie. Nie mógł zrozumieć siebie dlaczego tak postąpił wobec Wery. Dlaczego powiedział, że nie chcę tego dziecka? Jego dziecka. Powinien się cieszyć, kiedy to usłyszał. Jednak radość ogarnęła go po jakimś czasie.
- Spakowana? - zapytał Louis wbiegając do mojego pokoju.
- Oczywiście, że tak. Jedziemy już? - zapytałam.
- Jeżeli masz już wszystko co potrzeba to tak. Łucja i Olivia są już na dole.
Dziewczyna miała dobry humor. To dzisiaj wyjeżdża do Londynu. W Anglii czekają już na nią ciocia i chłopacy ( oprócz Louisa ). Dzisiaj zjawią się tam z Lou, Olivią i Łucją. Julia, doleci w poniedziałek. A Weronika nie wiadomo kiedy, ponieważ rodzice zabrali ją na wakacje, nad morze.
Trzy godziny później przyjaciele byli już w mieszkaniu chłopaków. Było ogromne. Z wejścia do salonu prowadził korytarz, którego ściany były pomalowane na kolor beżowy. Na lewej ścianie wisiało ogromne lustro. Salon, ach ten salon koloru lawendowego. Białe skórzane sofy, czarny mały stoliczek, różnych rozmiarów szafeczki stojące przy ścianach. I duużo miejsca.
- Chcecie zobaczyć swój pokój? - mówił pan marchewka idąc za nimi.
- Oczywiście! - krzyknęły dziewczyny równocześnie, odwracając się w jego stronę.
- No to dalej, chodźcie! - odparł wchodząc na kręte białe schody. Kiedy znaleźli się na piętrze otworzył drugie drzwi na lewo, dziewczyny weszły do środka i udawały obojętność.
- Czyli, że co nie podoba się? - zapytał zdezorientowany. Dziewczyny spojrzały na siebie.
- Podoba się. - odpowiedziały rzucając się na chłopaka. Tuliły się do chłopaka, aż dostała Sms.
Harry : Jak tam, już u nas?
Zuza : Tak niedawno przyjechaliśmy. ;)
Harry : Bądź w ogrodzie za godzinę.
Zuza : Okej, ale co się stało?
Harry : Nic, a z resztą dowiesz się za godzinę. ;))
Zuza : Ale to nic złego?
Harry : Nie. Do zobaczenie za godzinę. ;D
Zuza : No okej, do zoba. ;*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział jest, ale nie podoba mi się. Był pisany na szybko, więc proszę o wyrozumiałość. Następny nie wiem kiedy, ponieważ w najbliższym czasie nie będę miała czasu. Pa.;*
piątek, 3 lutego 2012
Rozdział 11.
- Co się stało? - Zuza krzyknęła w kierunku chłopaków, którzy stali przed nią.
- Spokojnie uspokój się. -zaczął Hazza.- Wiesz Niall zgłodniał i zaczął się bawić nożem.
- I tak wyszło. - dokończył Louis.
- Zostawić was na chwilę i kolejne nieszczęście gotowe.- mówiła dziewczyna nadal szlochając.
- Suzi co się stało? - mówił Lou, podchodząc bliżej niej.
- No bo Weronika, się..- zaczęła, jednak płacz nie dał jej dobrnąć do końca zdania.
- Weronika się pocięła. - szepnął chłopakowi na ucho Filip. Po czym poszli w kierunku sali Wery.
Masa badań, podłączanie do różnych maszyn. To wszystko czekało Weronikę. Zuza, Filip i rodzina dziewczyny, siedzieli na poczekalni nie odzywając się. Milczeli, po tym co się stało milczenie było najgorszym rozwiązaniem, potrzebna im była rozmowa, trzeba było wyjaśnić powód próby samobójczej. Nikt jednak nie odważył się zacząć rozmowy.
Mijały kolejne minuty, zgromadzeni nadal nie wiedzieli co jest z Werą. Po długim oczekiwaniu przyszedł lekarz.
- Państwo Bartkowiak? - zapytał gapiąc się w notatki.
- Tak to my. Co ze stanem naszej córki? - mówił ojciec dziewczyny.
- Weronika jest w ciężkim stanie, krótko mówiąc nie wiem czy uda nam się utrzymać ją przy życiu.
- Co? Jak to? - Zuzanna zerwała się z krzesła.
- Niestety, ale dziewczyna maże nie przeżyć. - mówił z kamienną twarzą.
- O Boże.. - Filip schował twarz w dłoniach. Po chwili dodał. - Mogę się z nią zobaczyć?
- Możesz, ale masz tylko pięć minut. - odpowiedział mu lekarz.
- Dobrze. - powiedział patrząc na lekarz. - Postaram się je jak najlepiej wykorzystać. - spojrzał w kierunku Zuzy.
Filip był wykończony, patrzenie na Weronikę sprawiało ból. Wiedział, że gdyby nie on dziewczyna nie leżała by teraz tu - w szpitalu. To wszystko przez niego, te słowa cały czas krążyły w jego podświadomości.
- Weronika, błagam obudź się, zrobię wszystko, tylko otwórz w końcu oczy. - mówił patrząc na jej twarz. Patrzył na nią inaczej niż kiedyś. Jej blond włosy były bardziej blond. Jej usta były bardziej różowe niż zazwyczaj. Dopiero po tych wydarzeniach, zdał sobie sprawę jak dziewczyna, którą chcąc nie chcąc zdradził jest dla niego ważna.
Zuzanna myślała o przyjaciółce, tak zwane co by było gdyby..ogarnęło jej podświadomość. Nie przeżyłaby bez żartów blondynki, bez jej szczerego, boskiego uśmiechu i błysku w oczach. Była dla niej jak siostra. Bez przerwy dzwoniły do niej dziewczyny, zapewne nic nie wiedziały o całym zdarzeniu, jej tok myślenia potwierdzały Sms-y " Zuuzol co jest? Gdzie jesteś? Odezwij się proszę. ;* - Łuuucyjka.", " Suzi, co się stało? Odbierz ten cholerny telefon! Prooszę.! ;** - Julkaa.". Nie miała siły odebrać telefonu, oddzwonić, odpisać na esemesa. Około godziny dwudziestej drugiej do szpitala przyszła jej mama. O tym co się stało powiedzieli jej chłopacy.
- Zuza, kochanie! - kobita podbiegła do córki i mocno ją przytuliła .
- Mamo, ona nie może umrzeć! Nie może mi tego zrobić! Jest dla mnie jak siostra..- złamał się jej głos, zaczęła jeszcze bardziej płakać, jej twarz była cała zalana łzami. Matka wzięła ją za rękę i wyprowadziła ze szpitala. W czasie drogi powrotnej był cisza. Kiedy kobiety znalazły się w domu, Zuza poszła do łazienki się odświeżyć, po czym zasnęła. Ten dzień całkowicie ją wykończył.
Dziewczyna obudziła się o godzinie 10: 54. Mimo wczorajszych wydarzeń przespała tą noc spokojnie. Pospiesznie wzięła telefon i sprawdziła wiadomości : 1 wiadomość od.....Weroniki, do jej oczu napłynęły łzy, tym razem szczęści. Wiadomość brzmiała. "Kochanie już wszystko dobrze, dziękuję Ci za wszystko. Chociaż czuję się jak idiotka, dziękuję że wciąż żyję. ;* " Na jej twarzy nastał uśmiech. Czyżby wszystko szło po jej myśli? Ubrała się, umalowała i zbiegła na dół, szybko zjadła płatki, chwyciła za torbę, założyła balerinki i ruszyła w stronę szpitala. Idąc myślała o czym będzie rozmawiać z przyjaciółką, co ma jej powiedzieć? Chciała powiedzieć tak dużo, ale nie umiała tego złożyć w logiczną całość. Po około 30 minutach była na miejscu, odnalazła salę w której była Wera, i kiedy chciała wejść, z pomieszczenia wybiegł rozzłoszczony Filip. Dziewczyna chciała go zatrzymać, ale szedł jakby jej nie widział, nie słyszał i nie czuł jej szarpania. Wbiegła do sali i zobaczyła zalaną łzami Weronikę.
- Co się stało? - zapytała zdezorientowana.
- Jestem totalną idiotką, to się stało. - mówiła łkając.
- Kochanie o czym ty mówisz? - powiedziała całując ją w czoło.
- Prawdę Zuza, prawdę. - odpowiedziała po czym straciła przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Macie kolejny, nie podoba mi się zbytnio ale cóż. ;* Pozdrawiam, Patituu. <3
+ Nowych czytelników zapraszam do obserwatorów. ;* <3
- Spokojnie uspokój się. -zaczął Hazza.- Wiesz Niall zgłodniał i zaczął się bawić nożem.
- I tak wyszło. - dokończył Louis.
- Zostawić was na chwilę i kolejne nieszczęście gotowe.- mówiła dziewczyna nadal szlochając.
- Suzi co się stało? - mówił Lou, podchodząc bliżej niej.
- No bo Weronika, się..- zaczęła, jednak płacz nie dał jej dobrnąć do końca zdania.
- Weronika się pocięła. - szepnął chłopakowi na ucho Filip. Po czym poszli w kierunku sali Wery.
Masa badań, podłączanie do różnych maszyn. To wszystko czekało Weronikę. Zuza, Filip i rodzina dziewczyny, siedzieli na poczekalni nie odzywając się. Milczeli, po tym co się stało milczenie było najgorszym rozwiązaniem, potrzebna im była rozmowa, trzeba było wyjaśnić powód próby samobójczej. Nikt jednak nie odważył się zacząć rozmowy.
Mijały kolejne minuty, zgromadzeni nadal nie wiedzieli co jest z Werą. Po długim oczekiwaniu przyszedł lekarz.
- Państwo Bartkowiak? - zapytał gapiąc się w notatki.
- Tak to my. Co ze stanem naszej córki? - mówił ojciec dziewczyny.
- Weronika jest w ciężkim stanie, krótko mówiąc nie wiem czy uda nam się utrzymać ją przy życiu.
- Co? Jak to? - Zuzanna zerwała się z krzesła.
- Niestety, ale dziewczyna maże nie przeżyć. - mówił z kamienną twarzą.
- O Boże.. - Filip schował twarz w dłoniach. Po chwili dodał. - Mogę się z nią zobaczyć?
- Możesz, ale masz tylko pięć minut. - odpowiedział mu lekarz.
- Dobrze. - powiedział patrząc na lekarz. - Postaram się je jak najlepiej wykorzystać. - spojrzał w kierunku Zuzy.
Filip był wykończony, patrzenie na Weronikę sprawiało ból. Wiedział, że gdyby nie on dziewczyna nie leżała by teraz tu - w szpitalu. To wszystko przez niego, te słowa cały czas krążyły w jego podświadomości.
- Weronika, błagam obudź się, zrobię wszystko, tylko otwórz w końcu oczy. - mówił patrząc na jej twarz. Patrzył na nią inaczej niż kiedyś. Jej blond włosy były bardziej blond. Jej usta były bardziej różowe niż zazwyczaj. Dopiero po tych wydarzeniach, zdał sobie sprawę jak dziewczyna, którą chcąc nie chcąc zdradził jest dla niego ważna.
Zuzanna myślała o przyjaciółce, tak zwane co by było gdyby..ogarnęło jej podświadomość. Nie przeżyłaby bez żartów blondynki, bez jej szczerego, boskiego uśmiechu i błysku w oczach. Była dla niej jak siostra. Bez przerwy dzwoniły do niej dziewczyny, zapewne nic nie wiedziały o całym zdarzeniu, jej tok myślenia potwierdzały Sms-y " Zuuzol co jest? Gdzie jesteś? Odezwij się proszę. ;* - Łuuucyjka.", " Suzi, co się stało? Odbierz ten cholerny telefon! Prooszę.! ;** - Julkaa.". Nie miała siły odebrać telefonu, oddzwonić, odpisać na esemesa. Około godziny dwudziestej drugiej do szpitala przyszła jej mama. O tym co się stało powiedzieli jej chłopacy.
- Zuza, kochanie! - kobita podbiegła do córki i mocno ją przytuliła .
- Mamo, ona nie może umrzeć! Nie może mi tego zrobić! Jest dla mnie jak siostra..- złamał się jej głos, zaczęła jeszcze bardziej płakać, jej twarz była cała zalana łzami. Matka wzięła ją za rękę i wyprowadziła ze szpitala. W czasie drogi powrotnej był cisza. Kiedy kobiety znalazły się w domu, Zuza poszła do łazienki się odświeżyć, po czym zasnęła. Ten dzień całkowicie ją wykończył.
Dziewczyna obudziła się o godzinie 10: 54. Mimo wczorajszych wydarzeń przespała tą noc spokojnie. Pospiesznie wzięła telefon i sprawdziła wiadomości : 1 wiadomość od.....Weroniki, do jej oczu napłynęły łzy, tym razem szczęści. Wiadomość brzmiała. "Kochanie już wszystko dobrze, dziękuję Ci za wszystko. Chociaż czuję się jak idiotka, dziękuję że wciąż żyję. ;* " Na jej twarzy nastał uśmiech. Czyżby wszystko szło po jej myśli? Ubrała się, umalowała i zbiegła na dół, szybko zjadła płatki, chwyciła za torbę, założyła balerinki i ruszyła w stronę szpitala. Idąc myślała o czym będzie rozmawiać z przyjaciółką, co ma jej powiedzieć? Chciała powiedzieć tak dużo, ale nie umiała tego złożyć w logiczną całość. Po około 30 minutach była na miejscu, odnalazła salę w której była Wera, i kiedy chciała wejść, z pomieszczenia wybiegł rozzłoszczony Filip. Dziewczyna chciała go zatrzymać, ale szedł jakby jej nie widział, nie słyszał i nie czuł jej szarpania. Wbiegła do sali i zobaczyła zalaną łzami Weronikę.
- Co się stało? - zapytała zdezorientowana.
- Jestem totalną idiotką, to się stało. - mówiła łkając.
- Kochanie o czym ty mówisz? - powiedziała całując ją w czoło.
- Prawdę Zuza, prawdę. - odpowiedziała po czym straciła przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Macie kolejny, nie podoba mi się zbytnio ale cóż. ;* Pozdrawiam, Patituu. <3
+ Nowych czytelników zapraszam do obserwatorów. ;* <3
wtorek, 31 stycznia 2012
Rozdział 10.
- Jest Weronika? - zapytał chłopak.
- Nie nie ma, ale co się stało? - dziewczyna wpatrywała się w stojącego, przed nią Filipa. Chłopak wyglądał ja zombie.
- Już nie wiem gdzie mam jej szukać. A co się stało? Stało się to, że jestem totalnym dupkiem i kretynem. - spoglądał na dziewczynę z bólem w oczach.
- Filip czemu tak mówisz, wejdź i opowiedz co się stało. - machnęła ręką w stronę pomieszczenia, zachęcając go do wejścia.
- Dobrze.... - powiedział. Weszli do środka, dziewczyna usiadła na kanapie, a chłopak w fotelu, naprzeciwko. Omijał jej twarz, nie mógł spojrzeć jej w oczy.
- No to co się stało? - zapytała Zuza, spoglądając na chłopaka.
- No bo ja....- zawahał się.- ..bo ja ją zdradziłem z Wiktorią.
- Przepraszam co zrobiłeś? - krzyczała, zrywając się z kanapy. - Zdradziłeś ją? I to z kim jak mogłeś?! - kontynuowała.
- Zuzka, ale to nie tak..- schował twarz w dłoniach.
- Co to nie tak?- zapytała zirytowana.
- No bo ona mnie upiła..byłem kompletnie schlany...- wyjaśniał chłopak, po jego twarzy spłynęły łzy. W jego oczach widać było bezsilność i ból.
- Jak to Cię upiła?
- No nie wiesz jak się upić? Jak kogoś upić? - zapytał ze zdziwioną miną.
- No niby wiem... Ale kiedy to było? Przecież Wiktoria jest w Niemczech.
- To było jeszcze przed jej wyjazdem, a dokładniej na jej imprezie pożegnalnej. Dziewczyny zmyły się wcześniej, ja już byłem trochę pijany, napiłem się jeszcze potem z Wiką, no i tak wyszło..
-A skąd wie o tym Wera?
- Właśnie o to chodzi, że nie wiem skąd. - spoglądał na nią zaczerwieniony.
- Hmmm..może od niej? To znaczy od Wii.
- Zadzwonisz do Wery? Naprawdę się o nią boję... - spojrzał na nią, z pytającą miną.
- Czeekaj, już dzwonię. - dziewczyna wykręciła numer przyjaciółki. Pierwszy sygnał - nic, drugi - nic, trzeci - nic, czwarty - nic, piąty - nic. Zuzanna nie wiedziała o co chodzi, Weronika zawsze miała przy sobie telefon.
- I jak?
- Nic, nie odbiera..- spojrzała na niego, z przerażeniem w oczach.
- Przecież ona zawsze odbiera, prawie nie rozstaje się z telefonem.
- Wiem o tym.. - mówiła gapiąc się w podłogę.
- Zadzwoń może do jej mamy? Może jest w domu.. . Dziewczyna wykręciła pospiesznie numer. Z rozmowy dowiedziała się, że przyjaciółki nie ma w domu.
- Cholera, nie ma jej tam! - krzyknęła.
- Szlak by to trafił..
- Chodź idziemy jej szukać! - dziewczyna wykręciła numer do wszystkich przyjaciółek, niestety dziewczyny nie wiedziały co mogło stać się z Weroniką. Zadzwoniła jeszcze raz do mamy Weroniki, która poinformowała ją, że dziewczyna wróciła przed chwilą do domu. Zuza z Filipem szybko udali się w stronę domu dziewczyny, droga zajęła im trochę więcej niż pięć minut. Grzecznie chociaż pośpiesznie zapukali do drzwi, pani Bartkowiak wpuściła ich do środka. Wbiegli na piętro, skręcili w pierwsze drzwi na lewo, wyszli do środku, w pokoju nikogo nie było. Filip zauważył uchylone drzwi łazienki, wskazał je dziewczynie. Wiedziała o co chodzi udała się pośpiesznie do pomieszczenia. Widok który zastała był straszny, mianowicie Weronika w ubraniu leżała w wannie, obok było strasznie dużo krwi, która leciała z reki. Dziewczyna podcięła sobie żyły.
- Aaa ratunku, pomocy! - krzyknęła, kiedy doszło do niej co się stało. Do pomieszczenia od razu wbiegł nieświadomy jeszcze niczego Filip.
- O Boże... - powiedział po czym skrył twarz w dłoniach, zaczął płakać jak dziecko, zaczął wyrzucać sobie, że to wszystko to jego wina.
- Dzwoń na pogotowie! - krzyknęła do niego. Chłopak ogarnął się, wyciągnął telefon z kieszeni spodni i wykręcił dany numer. Wręcz wykrzyczał do słuchawki co się stało. Pogotowie przybyło na miejsce po 20 minutach, w tym czasie dziewczyną zajął się jej ojciec. Pogotowie wzięło ją do szpitala. Rodzice Werolajny, Zuzanna i Filip, pojechali od razu do szpitala. Kiedy znaleźli się w budynku, czekała na nich jeszcze jedna niespodzianka..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że taki krótki, ale pewna osoba chciała by był dziś więc jest. I jak Wam się podoba? Czekam, na opinię. ;* Pozdrawiam, Patituu.;*
+ Nowych czytelników zachęcam do dodania się do obserwatorów. ;*
- Nie nie ma, ale co się stało? - dziewczyna wpatrywała się w stojącego, przed nią Filipa. Chłopak wyglądał ja zombie.
- Już nie wiem gdzie mam jej szukać. A co się stało? Stało się to, że jestem totalnym dupkiem i kretynem. - spoglądał na dziewczynę z bólem w oczach.
- Filip czemu tak mówisz, wejdź i opowiedz co się stało. - machnęła ręką w stronę pomieszczenia, zachęcając go do wejścia.
- Dobrze.... - powiedział. Weszli do środka, dziewczyna usiadła na kanapie, a chłopak w fotelu, naprzeciwko. Omijał jej twarz, nie mógł spojrzeć jej w oczy.
- No to co się stało? - zapytała Zuza, spoglądając na chłopaka.
- No bo ja....- zawahał się.- ..bo ja ją zdradziłem z Wiktorią.
- Przepraszam co zrobiłeś? - krzyczała, zrywając się z kanapy. - Zdradziłeś ją? I to z kim jak mogłeś?! - kontynuowała.
- Zuzka, ale to nie tak..- schował twarz w dłoniach.
- Co to nie tak?- zapytała zirytowana.
- No bo ona mnie upiła..byłem kompletnie schlany...- wyjaśniał chłopak, po jego twarzy spłynęły łzy. W jego oczach widać było bezsilność i ból.
- Jak to Cię upiła?
- No nie wiesz jak się upić? Jak kogoś upić? - zapytał ze zdziwioną miną.
- No niby wiem... Ale kiedy to było? Przecież Wiktoria jest w Niemczech.
- To było jeszcze przed jej wyjazdem, a dokładniej na jej imprezie pożegnalnej. Dziewczyny zmyły się wcześniej, ja już byłem trochę pijany, napiłem się jeszcze potem z Wiką, no i tak wyszło..
-A skąd wie o tym Wera?
- Właśnie o to chodzi, że nie wiem skąd. - spoglądał na nią zaczerwieniony.
- Hmmm..może od niej? To znaczy od Wii.
- Zadzwonisz do Wery? Naprawdę się o nią boję... - spojrzał na nią, z pytającą miną.
- Czeekaj, już dzwonię. - dziewczyna wykręciła numer przyjaciółki. Pierwszy sygnał - nic, drugi - nic, trzeci - nic, czwarty - nic, piąty - nic. Zuzanna nie wiedziała o co chodzi, Weronika zawsze miała przy sobie telefon.
- I jak?
- Nic, nie odbiera..- spojrzała na niego, z przerażeniem w oczach.
- Przecież ona zawsze odbiera, prawie nie rozstaje się z telefonem.
- Wiem o tym.. - mówiła gapiąc się w podłogę.
- Zadzwoń może do jej mamy? Może jest w domu.. . Dziewczyna wykręciła pospiesznie numer. Z rozmowy dowiedziała się, że przyjaciółki nie ma w domu.
- Cholera, nie ma jej tam! - krzyknęła.
- Szlak by to trafił..
- Chodź idziemy jej szukać! - dziewczyna wykręciła numer do wszystkich przyjaciółek, niestety dziewczyny nie wiedziały co mogło stać się z Weroniką. Zadzwoniła jeszcze raz do mamy Weroniki, która poinformowała ją, że dziewczyna wróciła przed chwilą do domu. Zuza z Filipem szybko udali się w stronę domu dziewczyny, droga zajęła im trochę więcej niż pięć minut. Grzecznie chociaż pośpiesznie zapukali do drzwi, pani Bartkowiak wpuściła ich do środka. Wbiegli na piętro, skręcili w pierwsze drzwi na lewo, wyszli do środku, w pokoju nikogo nie było. Filip zauważył uchylone drzwi łazienki, wskazał je dziewczynie. Wiedziała o co chodzi udała się pośpiesznie do pomieszczenia. Widok który zastała był straszny, mianowicie Weronika w ubraniu leżała w wannie, obok było strasznie dużo krwi, która leciała z reki. Dziewczyna podcięła sobie żyły.
- Aaa ratunku, pomocy! - krzyknęła, kiedy doszło do niej co się stało. Do pomieszczenia od razu wbiegł nieświadomy jeszcze niczego Filip.
- O Boże... - powiedział po czym skrył twarz w dłoniach, zaczął płakać jak dziecko, zaczął wyrzucać sobie, że to wszystko to jego wina.
- Dzwoń na pogotowie! - krzyknęła do niego. Chłopak ogarnął się, wyciągnął telefon z kieszeni spodni i wykręcił dany numer. Wręcz wykrzyczał do słuchawki co się stało. Pogotowie przybyło na miejsce po 20 minutach, w tym czasie dziewczyną zajął się jej ojciec. Pogotowie wzięło ją do szpitala. Rodzice Werolajny, Zuzanna i Filip, pojechali od razu do szpitala. Kiedy znaleźli się w budynku, czekała na nich jeszcze jedna niespodzianka..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że taki krótki, ale pewna osoba chciała by był dziś więc jest. I jak Wam się podoba? Czekam, na opinię. ;* Pozdrawiam, Patituu.;*
+ Nowych czytelników zachęcam do dodania się do obserwatorów. ;*
sobota, 28 stycznia 2012
Rozdział 9.
*W oczach Zuzy*
Tańczyłam z nowo poznanymi chłopakami, rozmawialiśmy jakbyśmy znali się od lat, a nie od trochę dalej niż godziny. Tańczyłam z przyjaciółką kiedy muzyka ucichła i oznajmiono, że czas na oczepiny. Zdecydowanie jedna z moich ulubionych części ślubu i wesela. Ochoczo zaciągnęłam Lusię do okręgu, wokół mojej siostry. Muzyka zaczęła cicho grać, a my oraz inne panny podskakiwałyśmy w ruch wskazówek zegara. Prowadąca zaczęła odliczanie 3........, 2.........., 1..........,0! Bukiet kwiatów uniósł się w powietrze po czym w naszej perspektywie opadał powoli, w końcu trafił w ręce... Łucji.
- Zbierać już na prezent? - podchodząc do niej, zapytałam ze śmiechem.
- Hahhaah! Bardzo śmieszne. - odparła przewracając oczami. - Chociaż..- widząc moją zmieszaną minę dziewczyna zaczęła się śmiać.
Zakończyłyśmy rozmowę, ponieważ teraz czas na chłopaków. Znowu usłyszałyśmy muzykę, kolejne odliczanie 3..., 2...., 1....,0! Krawat w powietrzu, po chwili w rękach..Louisa. Stałyśmy już wszystkie razem mianowicie ja, Łucyjka, Julia, Wera i Olivia. Po chwili doszli do nas chłopacy.
- No to parą już jesteście, a teraz mam przygotować się do waszego ślubu? - zapytałam w żarcie.
- Chwileczkę jaką parą, hmmm? - z zaskoczeniem w glosie, powiedział Liam.
- A to wy jeszcze nic nie wiecie? Łucja i Lou są parą od dzisiaj to znaczy teraz to już od wczoraj. - po monologu wyszczerzyłam zęby.
- A to tak się informuje przyjaciół..nie ładnie, Louis, nie ładnie. Nie spodziewał bym się tego po Tobie..- kierując słowa w stronę mojego kuzyna wypowiadał kolejne słowa Zayn.
Zabawa po woli się kończyła, dziewczyny wypiły jeszcze trochę alkoholu, ja nie, ponieważ w tych sprawach jestem abstynentem. Kiedy wszystko się skończyło. Poszłam do mojego pokoju, następnie kierunek łazienka. Wykąpałam się, przebrałam w koszulkę i krótkie spodenki, po czym położyłam się na łóżko. Rozmyślałam jeszcze chwilę, po czym zmorzył mnie sen.
-Louis możesz się przesunąć?
-Ałć leżysz na mojej ręce.
- Nie rozpychaj się tak!
Obudziły mnie głosy chłopaków zza ściany, walnęłam ręką w ścianę i krzyknęłam, że mają się zamknąć, bo chcę jeszcze spać. Głosy po chwili ucichły, widać kto tu rządzi. Spojrzałam na ekran telefonu - 2 dwie nowe wiadomości. Pierwsza:
Wiktoria: Heeej Suzi. ;* W poniedziałek wyprowadzam się do Niemiec i organizuję dzisiaj imprezę, mam nadzieję, że wpadniesz. U mnie o 19;00. Do zoba.;*
* Droga do domu Wiktori.*
- Łusiaa, a Ty wiesz coś więcej, o tym wyjeździe Wiki, do Niemiec? - spojrzałam na nią.
- No właśnie też nic nie wiem. Może dziewczyny coś wiedzą...
- To dziwne. Ona zaprosiła mnie, a przecież niby jesteśmy w takim jakby konflikcie. Coś musi się za tym kryć. - patrzyłam w twarz dziewczyny z podejrzliwą miną. W mojej głowie kłębiły się myśli. Myślałam nad zachowaniem blondynki, nad tym co się może zdarzyć, jednak nic sensownego nie przychodziło mi na myśl.
- Zuzka patrz! - krzyknęła do mnie Łucja, jakbym stała pięć metrów dalej. - Maciej i Wiktoria, stoją i mizdrzą się. - kontynuowała.
- No to wiem, już wszystko. Nie chcę na to patrzeć i słuchać ich złośliwych komentarzy w moją stronę. Wracam do domu. - mówiłam do przyjaciółki.
- Okej, ja zostanę i wszystkiego się dowiem, dobra?
- Właśnie chciałam Cię o to prosić! - uśmiechnęłam się. - Pa.
- Pa misiek. - odpowiedziała posyłając mi buziaka.
* Tydzień później*
Nadal cieszę się z wyjazdu Wiktorii do Niemiec. Ubóstwiam tego człowieczka, który zatrudnił rodziców dziewczyny do pracy w Hamburgu. To dzięki niemu nie muszę już oglądać twarzy dziewczyny i nie muszę słuchać jej docinek w moim kierunku. Nagle do mojego pokoju wparowali chłopcy.
- Zuuuuuza! Mamy wspaniałą wiadomość! - krzyczał Lou.
- No to gadać mi tutaj szybko! - odparłam z ciekawością.
- Ty i dziewczyny jedziecie z nami do Londynu, już za tydzień, cieszysz się nie!? - mówił chłopak na jednym wdechu.
- Co? Jak to? Dziewczyny też? Aaaa! - radość przepełniała mnie od środka. Jadę znowu do Londynu i to razem z dziewczynami.
- Tak dziewczyny też! - krzyknął jeszcze raz chłopak.
- Tak bardzo się cieszę. W końcu zobaczę znowu mój ukochany Londyn. Dziękuję Tobię, dziękuję Wam, jesteście najlepsi! - po tych słowach przytuliłam wszystkich po kolei.
Pogadaliśmy jeszcze o wszystkim i o niczym. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tańczyłam z nowo poznanymi chłopakami, rozmawialiśmy jakbyśmy znali się od lat, a nie od trochę dalej niż godziny. Tańczyłam z przyjaciółką kiedy muzyka ucichła i oznajmiono, że czas na oczepiny. Zdecydowanie jedna z moich ulubionych części ślubu i wesela. Ochoczo zaciągnęłam Lusię do okręgu, wokół mojej siostry. Muzyka zaczęła cicho grać, a my oraz inne panny podskakiwałyśmy w ruch wskazówek zegara. Prowadąca zaczęła odliczanie 3........, 2.........., 1..........,0! Bukiet kwiatów uniósł się w powietrze po czym w naszej perspektywie opadał powoli, w końcu trafił w ręce... Łucji.
- Zbierać już na prezent? - podchodząc do niej, zapytałam ze śmiechem.
- Hahhaah! Bardzo śmieszne. - odparła przewracając oczami. - Chociaż..- widząc moją zmieszaną minę dziewczyna zaczęła się śmiać.
Zakończyłyśmy rozmowę, ponieważ teraz czas na chłopaków. Znowu usłyszałyśmy muzykę, kolejne odliczanie 3..., 2...., 1....,0! Krawat w powietrzu, po chwili w rękach..Louisa. Stałyśmy już wszystkie razem mianowicie ja, Łucyjka, Julia, Wera i Olivia. Po chwili doszli do nas chłopacy.
- No to parą już jesteście, a teraz mam przygotować się do waszego ślubu? - zapytałam w żarcie.
- Chwileczkę jaką parą, hmmm? - z zaskoczeniem w glosie, powiedział Liam.
- A to wy jeszcze nic nie wiecie? Łucja i Lou są parą od dzisiaj to znaczy teraz to już od wczoraj. - po monologu wyszczerzyłam zęby.
- A to tak się informuje przyjaciół..nie ładnie, Louis, nie ładnie. Nie spodziewał bym się tego po Tobie..- kierując słowa w stronę mojego kuzyna wypowiadał kolejne słowa Zayn.
Zabawa po woli się kończyła, dziewczyny wypiły jeszcze trochę alkoholu, ja nie, ponieważ w tych sprawach jestem abstynentem. Kiedy wszystko się skończyło. Poszłam do mojego pokoju, następnie kierunek łazienka. Wykąpałam się, przebrałam w koszulkę i krótkie spodenki, po czym położyłam się na łóżko. Rozmyślałam jeszcze chwilę, po czym zmorzył mnie sen.
-Louis możesz się przesunąć?
-Ałć leżysz na mojej ręce.
- Nie rozpychaj się tak!
Obudziły mnie głosy chłopaków zza ściany, walnęłam ręką w ścianę i krzyknęłam, że mają się zamknąć, bo chcę jeszcze spać. Głosy po chwili ucichły, widać kto tu rządzi. Spojrzałam na ekran telefonu - 2 dwie nowe wiadomości. Pierwsza:
Łucja : Heej. Zdycham, obiecuję, że nigdy więcej procentów. Proszę pilnuj mnie, abym wytrwała. ;*
Zuza: Eloszka. I dobrze Ci tak, nie trzeba było pić. ;* Spoko, spróbuję Cię dopilnować, ale wiesz, że to nie będzie łatwe, co nie? ;** A no i dzisiaj spacer więc się ogarnij mała! :>>
Łucja: Tsssa, wiem. Spróbuję, się do Ciebie przywlec. ;D Paa.;*
Zuza: Spróbuj, spróbuuj! Bajju.;*
Rozmyślając, o wczorajszym dniu i nocy, przypomniało mi się, że dostałam jeszcze jedną wiadomość. Spojrzałam na ekranik - jedna nowa wiadomość od Wiktoria. Hmm..czego ona może chcieć?!Wiktoria: Heeej Suzi. ;* W poniedziałek wyprowadzam się do Niemiec i organizuję dzisiaj imprezę, mam nadzieję, że wpadniesz. U mnie o 19;00. Do zoba.;*
Zuza: Wyjeżdżasz z kraju?! Spoko, będę. ;* Do zoba. :>
Wiktoria: Tak, niestety muszę wyjechać. :< Szkoda, no ale cóż ja tego nie wymyśliłam. I cieszę się, że będziesz.;*
Nie wierzę! Wiktoria się wyprowadza, chyba los się nade mną zlitował. W końcu ta złośliwa wiedźma, się stąd zabiera! Chociaż swoją drogą ciekawe co jest grane..* Droga do domu Wiktori.*
- Łusiaa, a Ty wiesz coś więcej, o tym wyjeździe Wiki, do Niemiec? - spojrzałam na nią.
- No właśnie też nic nie wiem. Może dziewczyny coś wiedzą...
- To dziwne. Ona zaprosiła mnie, a przecież niby jesteśmy w takim jakby konflikcie. Coś musi się za tym kryć. - patrzyłam w twarz dziewczyny z podejrzliwą miną. W mojej głowie kłębiły się myśli. Myślałam nad zachowaniem blondynki, nad tym co się może zdarzyć, jednak nic sensownego nie przychodziło mi na myśl.
- Zuzka patrz! - krzyknęła do mnie Łucja, jakbym stała pięć metrów dalej. - Maciej i Wiktoria, stoją i mizdrzą się. - kontynuowała.
- No to wiem, już wszystko. Nie chcę na to patrzeć i słuchać ich złośliwych komentarzy w moją stronę. Wracam do domu. - mówiłam do przyjaciółki.
- Okej, ja zostanę i wszystkiego się dowiem, dobra?
- Właśnie chciałam Cię o to prosić! - uśmiechnęłam się. - Pa.
- Pa misiek. - odpowiedziała posyłając mi buziaka.
* Tydzień później*
Nadal cieszę się z wyjazdu Wiktorii do Niemiec. Ubóstwiam tego człowieczka, który zatrudnił rodziców dziewczyny do pracy w Hamburgu. To dzięki niemu nie muszę już oglądać twarzy dziewczyny i nie muszę słuchać jej docinek w moim kierunku. Nagle do mojego pokoju wparowali chłopcy.
- Zuuuuuza! Mamy wspaniałą wiadomość! - krzyczał Lou.
- No to gadać mi tutaj szybko! - odparłam z ciekawością.
- Ty i dziewczyny jedziecie z nami do Londynu, już za tydzień, cieszysz się nie!? - mówił chłopak na jednym wdechu.
- Co? Jak to? Dziewczyny też? Aaaa! - radość przepełniała mnie od środka. Jadę znowu do Londynu i to razem z dziewczynami.
- Tak dziewczyny też! - krzyknął jeszcze raz chłopak.
- Tak bardzo się cieszę. W końcu zobaczę znowu mój ukochany Londyn. Dziękuję Tobię, dziękuję Wam, jesteście najlepsi! - po tych słowach przytuliłam wszystkich po kolei.
Pogadaliśmy jeszcze o wszystkim i o niczym. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest kolejny rozdział, nie jest, aż tak bardzo długi jak miał być, no ale cóż. Może następnym razem. ;* Wygląd został już zmieniony, a kolejne zmiany już niedługo.
Poznaliśmy dzisiaj Olivię. Napiszę o niej kilka słów.
Olivia - szesnastoletnia przyjaciółka Zuzy, Łucji, Julii oraz Weroniki, znają się od piaskownicy. Kiedy dziewczyna miała 11 lat wyjechała razem z rodzicami do Chicago gdzie mieszka jej ciocia. Teraz wraca do rodzinnego miasta.
Zdjęcie Olivii możecie zobaczyć w zakładce " Główni bohaterowie."
Zdjęcie Olivii możecie zobaczyć w zakładce " Główni bohaterowie."
To tyle, pa.;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)